Elvie i Eclat femme weekend to dwa zapachy marki Oriflame, które na przełomie roku podbiły moje serce. Dostałam je w prezencie w zestawie z tuszem do rzęs i eyelinerem od mojej cioci, która od lat jest konsultantką tej marki. Oriflame jest kultową marką i dawniej używały jej dosłownie wszystkie kobiety z mojego otoczenia. Jako nastolatka, marzyłam o perfumach oriflame, bo od zawsze marka kojarzyła mi się z kwintesencją kobiecości i elegancji.

Perfumy, które wspomniałam zrobiły na mnie duże wrażenie i ponownie skierowały moją uwagę na Oriflame. Poszperałam na ich stronie i dowiedziałam się jak bardzo rozszerzyli swój asortyment. Oprócz kosmetyków do makijażu, pielęgnacji twarzy, ciała i włosów, możemy tam kupić olejki eteryczne, akcesoria czy suplementy diety

Cała oferta nadal układana jest w aktualizowany co jakiś czas katalog i można go dostać od konsultantki, bądź sprawdzić na stronie http://orioffice.pl/oriflame-katalog/. Dostałam informację, że można skorzystać ze zniżki 20% na każdy produkt Oriflame - możecie zarejestrować się jako klientki bezpłatnie w Oriflame i przez co najmniej rok zamawiać kosmetyki i suplementy Oriflame taniej o 20% niż w katalogu. Bez żadnych limitów - każdy zamawia tyle ile chce i za ile chce. Myślę, że to bardzo fajna okazja. 

Zupełnie przypadkiem, odezwała się do mnie marka i zapytała czy chciałabym coś przetestować. Oczywiście się zgodziłam, skoro i tak planowałam coś zamówić. W paczce od oriflame dostałam żel pod prysznic, dwie maseczki, krem na noc i tusz do rzęs. Oto moje wrażenia po trzech tygodniach testów.

Rewitalizujący żel pod prysznic z serii Beautanicals

Był to pierwszy produkt, który zaczęłam testować, bo uwielbiam nowe kosmetyki do wanny. Po pierwsze, żel ma ładne opakowanie - takie minimalistyczne i eleganckie. Co ciekawe, w 100% jest wykonane z materiałów pochodzących z recyklingu. Brawo za szacunek do środowiska! Opakowanie jest też praktyczne, bo posiada wygodną pompkę do aplikacji kosmetyku. Żel ma gęstą, galaretkowatą konsystencję i przyznam się, że dość specyficznie pachnie, tak naturalnie, wręcz trawiasto. Nie mniej nie jest to zły zapach, po prostu inny, nie spotkałam się jeszcze z takim. Dodatkowo żel dobrze się pieni, myje  i bez zarzutu sprawdza się do depilacji nóg. Jestem z niego bardzo zadowolona!

Odbudowujący krem na noc z serii Royal Velvet

Jako świeża 21-latka nie mam zmarszczek, a jeśli już to lekkie mimiczne wokół oczu. Natomiast świetnie zdaję sobie sprawę, że dbanie o skórę polega na prewencji, a nie na nagłej próbie pozbycia się zmarszczek, które stają się tylko głębsze. Nie mówię, że wchodzę już w pielęgnację przeciwzmarszczkową, ale nie przeszkadza mi testowanie tego typu produktów, zaczynam się z nimi zaprzyjaźniać ;). I myślę, że krem z serii royal velvet jest do tego idealny, ponieważ ma treściwą, ale nie za ciężką konsystencję, dobrze nawilża i lekko napina skórę. Podoba mi się też opakowanie, które wizualnie jest przepiękne i miało dodatkowe zabezpieczenie, czyli sreberko chroniące zawartość przed obcymi palcami :P.

Oczyszczająca maseczka z łopianem Love Nature

Przyznam się, że zanim użyłam tej maseczki, słyszałam opinie że uczula... Zrobiłam test na szyi i nic się nie wydarzyło, więc położyłam ją na całą twarz. Maska ma bardzo intensywny, kwiatowy zapach i gęstą konsystencję, która łatwo rozprowadza się po buzi. Producent zaleca nosić ją 10 minut i dokładnie tyle ją trzymałam. Maska po upływie czasu nie zastygła i bezproblemowo się zmyła. Co do efektów to zauważyłam przyjemne oczyszczenie, odświeżenie i lekkie nawilżenie. Skóra stała się promienna i bardzo przyjemna w dotyku. 

Kojąca maseczka z owsem Love Nature

Podoba mi się grafika na tej maseczce, jest taka abstrakcyjna. W środku opakowania, znajdujemy maseczkę o gęstej, lecz bardziej kremowej konsystencji niż w wersji oczyszczającej. Zapach zaś jest taki oriflamowy, skojarzył mi się z diamond cellular i innymi kremami tej marki. Efekt jaki otrzymujemy to solidnie nawilżona i rozświetlona skóra. Myślę, że na obie maseczki warto zwrócić uwagę, ponieważ są tanie i dają przyjemny efekt.

THE ONE, Tusz do rzęs The ONE Eyes Wide Open

Właśnie skończyłam jedną mascarę z serii the one (5w1 wonder lash xxl), a tu już wskoczyła następna. Jak zobaczyłam jej szczoteczkę to aż się uśmiechnęłam, bo uwielbiam dziwne szczoty - ta ma prosty początek i kuleczkę w miejscu gdzie styka się z zewnętrznym kącikiem. Ale ta maskara robi robotę! Jestem nią zachwycona, ponieważ daje mi efekt sztucznych rzęs i idealnie je podkreśla już przy jednej warstwie. Podgrubia, wydłuża, zagęszcza - ideał! Serdecznie polecam.

The One, colour adapt, balsam do ust

Wizualnie balsam wygląda genialnie - ma świetne opakowanie, bardzo fotogeniczne. W środku znajdujemy z pozoru fioletową pomadkę. Z pozoru, bo na ustach transferuje się w półtransparentny róż, prawie niewidoczny (przynajmniej w moim przypadku). Balsam bardzo ładnie, słodko pachnie i ma miękką, masełkowatą konsystencję. Bardzo przyjemnie rozprowadza się po ustach, zostawiając delikatną warstwę ochronną. Oczywiście jak to balsam szybko się zjada, ale bez problemu można go dołożyć. Jeśli szukacie takiej formulacji na lato, to weźcie pod uwagę balsam Oriflame.

Najmocniejszym punktem ze wszystkich dzisiejszych bohaterów, zdecydowanie jest maskara. Jestem pod ogromnym wrażeniem, dawno nie uzyskałam tak spektakularnego efektu przy znikomym wysiłku. Spodobał mi się też krem, z chęcią go poużywam i skończę opakowanie. To samo z żelem pod prysznic, na pewno mi umili jeszcze wiele kąpieli. Bardzo przyjemne okazały się maski i z pewnością do nich wrócę. Pozytywnie zaskoczył mnie balsam do ust. Wcześniej jakoś nie kupowałam sobie tego typu kosmetyków. Z czasem zaczynam chyba się przekonywać  do czegoś innego niż mat na ustach :D. Testy więc uważam za bardzo owocne 👌.

Co sądzicie o marce Oriflame? Testowałyście ostatnio jakieś produkty tej marki? Znacie to co dzisiaj Wam zaprezentowałam?

16 komentarzy:

  1. Miałam okazję poznać tylko maseczki, które są na zdjęciach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię kosmetyki z Oriflame i chętnie po nie sięgam - bardzo lubię zapachy od nich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno niemiałem produktów Oriflame ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Oriflame nie miałam już całe wieki, czasami zamawiam coś z Avon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z avonu też muszę coś sobie zamówić. Obecnie odkurzyłam ich pomadkę i jest ulubieńcem :D

      Usuń
  5. Produkty wypadły dla mnie nawet zaskakująco dobrze, ja jakoś nie mam przekonania do marki. Ale w sumie taki test to lepszy do przełamania :D Tusz od nich jakiś miałam - niebieski, nie pamiętam jaki dokładnie. Z tego co kojarzę był całkiem okej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebieski właśnie skończyłam, może to ten sam :D

      Usuń
  6. tusze z Oriflame używam od lat, dla mnie są najlepsze:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.