Kolekcje Bell dla Biedronki robią ogromny szum w internetach. Głównie dlatego, że produkty te są tanie i często bardzo dobre jakościowo. Myślę, że robotę robi też ich lokalizacja w hipermarkecie. Chyba każda z nas, podczas zakupów spożywki, lubi wrzucić do koszyka coś ładnego :P. 

W dzisiejszym poście, chciałabym zrecenzować dla Was całą kolekcję Nude bloom, którą dostałam od Ani. Wiem, że wyszła już nowsza seria o nazwie I want to be a mermaid, ale w szykach nudowej znalazłam kilka perełek i wciąż są one dostępne w oficjalnym sklepie, więc myślę, że wciąż warto o niej napisać.

Kolekcja nude bloom składa się z paletki róży, dwóch pomadek, dwóch pigmentów, bazy pod pigmenty oraz zestawu zwykłych lakierów - top, baza i kolor. Całość wygląda bardzo spójnie, bo utrzymana jest w kolorystyce biało-różowej. Mega podoba mi się odcień tego przewodniego różu w opakowaniach.

Dodatkowo w tym samym czasie, kupiłam sobie brzoskwiniowy krem BB i postanowiłam go podpiąć do tej recenzji.

bell nude bloom

Peach Skin, Krem BB w odcieniu 02 natural beige

Bardzo podoba mi się opakowanie tego produktu - jest takie dziewczęce i letnie. Choć wydaje mi się, że niestety zawiera mniej niż obiecane 20g, używam go może dwa tygodnie codziennie (minimalną ilość, lubię cienkie wartwy podkładu) i już czuję, że tubka ma znaczny ubytek. Zobaczymy, kiedy pojawi się w denku... Jeśli chodzi o jego właściwości to hasło peach w nazwie nie jest przypadkowe. Krem pięknie pachnie brzoskwiniami, ale nie aż tak bardzo intensywnie, by wyczuwać go w ciągu dnia. Produkt ma kremową i zwartą konsystencję o średnim, naturalnym kryciu. Mam na myśli, że radzi sobie z zaczerwieniami i drobnymi niedoskonałościami, przy czym ma rozświetlające wykończenie i wygląda bardzo naturalnie. Nietypowo jak na krem bb, jest mega trwały. Testowałam go w mocno hardcorowych warunkach (opalanie, plewienie warzyw, a i deszcz się zdarzył) i nosiłam go za każdym razem po ok. 10h. Za każdym razem utrzymał się świetnie, z niewielkimi ubytkami w strategicznej dla mnie strefie czyli nos i broda. Jak dla mnie rewelacja!

Glow Cheek Set Face Modelling Palette, Paleta do modelowania twarzy

Jest to paletka z trzema odcieniami różu - prawie białym, cukierkowym i brzoskwiniowym. Zamknięta jest w dość lichym opakowaniu, które niestety może się uszkodzić, o ile nie będziemy ostrożnie się obchodzić z kosmetykiem. Wszystkie części mają  satynowe wykończenie. Trochę drobinek widzę w środkowym kolorze, ale nie jest to jakaś spektakularna ilość. Średnia pigmentacja sprawia że produkt jest łatwy w pracy i nie robi plam, równocześnie będąc zaledwie lekko widocznym na skórze. Może to być dobry produkt do nauki pracy z różem, ale wydaje mi się, że są lepsze i równie łatwe w użytkowaniu róże, dostępne na rynku. 

Best Eye Primer, baza pod cienie

Jak zaczęłam swoją przygodę z bazami pod cienie, to przepadłam i uwielbiam je testować. By the way, w niedługim czasie pojawi się kolejna odsłona baza vs korektor ;). Pierwszą mogliście czytać tutaj. Ale wróćmy do bell. Baza jest w opakowaniu przypominającym pomadkę i taki też ma aplikator. Jest to według mnie dobre rozwiązanie, ponieważ łatwiej jest dozować odpowiednią ilość produktu i nie musimy się przy tym brudzić :P. Baza ma żelową konsystencję i jest przezroczysta. Dodatkowo łatwo się rozprowadza po powiece i szybko wchłania pozostawiając lekko lepką warstwę pod pigment. Za jej największą zaletę, uważam podbijanie koloru błysku. Możecie zobaczyć na swatchach poniżej jak bardzo to jest widoczne. Używam w każdym makijażu oka i zastanawiam się co będzie jak już mi się skończy ;).

Shine eye powder, pigmenty w kolorach 01 snowdrop i 02 tulip

Bell słynie z podobno genialnych pigmentów, a o dziwo te dwa to pierwsze jakie od nich posiadam. Na opakowaniu nie ma informacji o gramaturze, ale na pewno nie prędko je zużyję, nawet jeśli dość często goszczą na moich oczach odkąd je dostałam. Snowdrop to był pierwszy kosmetyk jaki "zmacałam" po otworzeniu paczki. Ogólnie preferuję matowe makijaże, ale jeśli już decyduje się na błysk to najchętniej sięgam po złoto. A to złotko ma troszkę ciemniejszą bazę i moc złotych oraz srebrnych drobinek. Tulip zaś ma czerwoną bazę i fuksjowe drobinki. Oba pigmenty testowałam zarówno na korektorze jak i dedykowanej im bazie. Na korektorze były mniej intensywne i troszkę się osypywały na twarz w ciągu dnia. Nie miało to miejsca w przypadku bazy, wręcz na wieczór były tak samo intensywne jak tuż po nałożeniu. Fajnie mieć je w kolekcji.

Moist lip color, nawilżająca pomadka do ust w odcieniach 01 peony i 02 freesia

Takie nawilżające pomadki o intensywnej pigmentacji, dość często pojawiają się w kolekcjach bell, tyle że w różnych opakowaniach. Sama miałam kilka wersji i te nie odbiegają od nich jakością. Numer 01 peony to intensywny róż - jak nazwa wskazuje piwonia, ale lekko przygaszona, zaś numer 02 freesia to zdecydowanie unikatowy odcień, nude w chłodnej, brązowej tonacji. Obie pomadki mają masełkowatą konsystencję, przyjemnie suną po ustach zostawiając 100% koloru i nawilżenia. Oczywiście nie są jakoś szczególnie trwałe, ale spokojnie da się je dołożyć, choćby bez użycia lustra. Do letnich, dziennych makijaży będzie to bardzo fajna opcja z której z pewnością często skorzystam.

Strong base coat + best nude nail + hard top coat

Wieki nie robiłam klasycznego manicure, a że obecnie mam przerwę od hybryd, liczyłam, że zestaw bell zapewni mi piękny manicure. Niestety test skończył się potężnym fiaskiem... Baza ma potencjał, ponieważ szybko wysycha i nie czuć jej na paznokciach. Dużo gorzej jest z kolorem, który robi smugi i nie kryje w stu procentach. Wygląda to tragicznie, a kolejne dokładane warstwy nie pomagają. Mimo to nałożyłam na górę top i na szczęście zastygł, choć nie ma porównania do mojego ulubionego seche vite. Bazę i top popróbuję używać w innych kombinacjach, ale kolor zdecydowanie spisuję na straty.


Jak widać w tej kolekcji znajdziemy wszystko: hity jak baza, pigmenty i pomadki, meh typu paletka róży i kit czyli lakier. Nie mniej biorąc pod uwagę jakże niską cenę poszczególnych kosmetyków, jestem bardzo zadowolona z testu. W końcu znalazłam kilka ulubieńców, które potowarzyszą mi przez dużą część lata. Z podkładem już teraz się nie rozstaję, a pomadki porozrzucane mam w letnich torebkach ;).

Dajcie znać czy testowałyście jakieś kosmetyki z tej kolekcji i co o nich uważacie. Kupujecie kosmetyki podczas zakupów spożywczych?

14 komentarzy:

  1. Dobrze, że znalazłaś kilka hitów :D Ja szczerze mówiąc jakoś nie jestem przekonana do tej walentynkowej kolekcji. Dużo bardziej ciekawi mnie krem bb, jako podkładomaniaczkę po części :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Krem BB bardzo mnie ciekawi, ale obiecałam sobie, że na razie nic nowego nie kupię, dopóki nie zużyję tego, co mam :D Miałam używać na zmianę kremu BB z Holika Holika i Skin79, a koniec końców na codzien używam głównie tego pierwszego - bardziej skradł moje serce. Skin79 używam, jak coś mi wyskoczy, bo lepiej zakrywa, ale mam wrażenie też, że jest cięższy i przez chwilę zostawia na buzi takie uczucie lepienia się. Ale nie jest złym produktem. Jednak Holika Holika Petit wygrywa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koreańskich kremów BB jeszcze nie miałam, muszę wreszcie się na jakiś skusić :)

      Usuń
  3. U mnie niestety ten krem BB nie chce się trzymać, choć mam suchą cerę ;) Dlatego mieszam go z podkładem, by wydłużyć trwałość :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie widziałam w Twoim poście. Moja skóra jest mieszana, zwłaszcza latem, a krem siedzi na niej zaskakująco dobrze :D

      Usuń
  4. Nie testowałam kosmetyków z tej kolekcji, ale baza pod cienie mnie zaciekawiła :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam ten krem BB, używam go od kilku miesięcy i nie mam ochoty na zmianę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na co dzień jest idealny, też go noszę cały czas :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.