Femperially, blog kosmetyczny

Strony

  • Makijaż
  • Pielęgnacja
  • Perfumy
  • O mnie
  • Kontakt / współpraca

maja 13, 2025

Isana Herbal – szampon do włosów normalnych i przetłuszczających się za 6 zł

Jeśli szukasz kosmetyków dobrej jakości w rozsądnej cenie, Isana to marka, której warto się przyjrzeć. Dostępna wyłącznie w drogeriach Rossmann, zaskakuje szerokim wyborem produktów i niejedną pielęgnacyjną perełką, która może na stałe zagościć w Twojej kosmetyczce.

Wśród produktów Isany szczególnie wyróżniają się żele pod prysznic — niedrogie, pięknie pachnące i naprawdę przyjemne w codziennym użyciu. Ale to nie wszystko! Warto też zwrócić uwagę na ich szampony do włosów, które często zaskakują skutecznością, zwłaszcza jak na tak przystępną cenę.

Od lat uwielbiam wracać do szamponu Isana do wrażliwej skóry głowy z bawełną i chabrem — jest delikatny, nie podrażnia i świetnie się sprawdza przy codziennym stosowaniu. Co ciekawe, to właśnie dzięki Waszym komentarzom pod wcześniejszymi postami, w których wspominałam o tym ulubieńcu, skusiłam się również na wersję szamponu Isana Herbal do włosów normalnych i przetłuszczających się.

Szampon Isana Herbal opakowanie

Isana, Herbal, szampon do włosów normalnych i przetłuszczających się

Szampon ISANA Herbal, ze specjalną formułą pielęgnującą zawierającą wyciąg z rumianku, szałwii i pokrzywy nadaje normlanym oraz szybko przetłuszczającym się włosom witalność i świeżą objętość. Wyjątkowa formuła aktywna z pantenolem i witaminą B3 efektywnie działa na włosy, wspierając ich rewitalizację i zwiększając ich odporność. Delikatny kompleks pielęgnacyjny oraz proteiny pszeniczne sprawiają, że włosy stają się mocne, błyszczące i odżywione aż po same końce.*

Opakowanie tego szamponu jest dość niepozorne – prosta, plastikowa tubka w przyjemnym, zielonym kolorze, ozdobiona grafikami ziół, takich jak rumianek i pokrzywa. Niepozorna jest również cena, bo w dzisiejszych czasach 6,30 zł za dobry szampon to prawdziwa okazja, którą naprawdę warto wykorzystać.

W środku znajdziemy płynny żel o cudownym, rumiankowym zapachu. Szampon bardzo dobrze się rozprowadza dzięki obfitej pianie, a jego spłukiwanie z włosów jest równie szybkie i bezproblemowe.

Czy warto kupić szampon Isana Herbal

Po użyciu tego szamponu skóra głowy jest dokładnie oczyszczona, a włosy pozostają miękkie i zaskakująco dobrze wyglądają nawet bez natychmiastowego sięgania po odżywkę. Są lśniące, lekkie, świeże i sprawiają wrażenie naprawdę zadbanych.

To właśnie za takie działanie lubię ten szampon najbardziej — prosty skład, brak zbędnych dodatków i efekt, który spokojnie dorównuje droższym produktom. Idealnie sprawdza się w codziennej pielęgnacji, zwłaszcza gdy szukam czegoś łagodnego, ale skutecznego. Co więcej, mimo że to produkt z niższej półki cenowej, nigdy nie podrażnił mojej skóry głowy ani nie powodował uczucia swędzenia czy ściągnięcia, co w moim przypadku zdarza się dość często.

Wersja do włosów normalnych i przetłuszczających się pozytywnie mnie zaskoczyła — włosy dłużej zachowują świeżość, mniej się przetłuszczają, a przy tym nie są przesuszone. To świetna opcja na cieplejsze dni albo wtedy, gdy potrzebuję solidniejszego oczyszczenia.

Jeśli jeszcze nie miałyście okazji ich przetestować, naprawdę warto dać szansom tym szamponom od Isany. Czasem w najprostszych opakowaniach kryją się kosmetyczne perełki.

Macie swoich ulubieńców z tej marki? Dajcie znać w komentarzach!


Sprawdź także moją recenzję szamponu Isana do wrażliwej skóry głowy.

Czytaj więcej »
on maja 13, 2025 6
Podziel się!
Etykiety:
isana, szampon, włosy
Starsze posty

maja 08, 2025

3 kosmetyki bez których nie ruszamy się z domu #razempięknie

Dziś publikuję dla mnie wyjątkowy post – po ponad trzech latach wracamy do serii, która kiedyś funkcjonowała pod nazwą #blogerkipolecaja. 

Teraz odświeżamy ją z nową energią, nowym składem i pod innym tytułem. Jedno jednak pozostaje bez zmian – co miesiąc każdy z nas interpretuje wspólny temat na swój sposób. To właśnie ta swoboda twórcza sprawia, że ten format jest dla mnie tak szczególny. To świetna okazja, by puścić wodze fantazji i czerpać inspirację z pomysłów innych. 

Już nie mogę się doczekać, by przeczytać wpisy pozostałych dziewczyn, do czego i Was serdecznie zachęcam:
@aneta_uk_lifestyle
@dziewczynapo30stce
@zzyciawziete15
@zmojejstronylustra - https://zmojejstronylustra.blogspot.com
@kosmetykowa_mowa
@window_of_fashion_by_moni - https://windowofmfashion.blogspot.com/
@okiemmarzycielki.blog - https://www.okiemmarzycielki.pl/
@thespecialbeauty

Tematem na maj jest "3 kosmetyki, bez których nie wychodzę z domu". Czas więc zajrzeć do mojej torebki i zdradzić, co zawsze mam przy sobie!


Zauważyłam, że kobiety można podzielić na dwa obozy – te, które noszą przy sobie absolutne minimum, i te, które są przygotowane na każdą ewentualność, pakując do torebki niemal cały swój dobytek 😅. Kiedy wybrałyśmy temat tego miesiąca, zaczęłam się zastanawiać, do której grupy sama należę. Z jednej strony lubię mieć wszystko pod kontrolą i być gotowa na różne sytuacje, ale z drugiej – cenię sobie porządek i lekkość torebki. To podejście dotyczy też kosmetyków: zabieram ze sobą tylko te, które rzeczywiście mogą mi się przydać. Nie wyobrażam sobie noszenia kilkunastu pomadek – przy częstej zmianie torebek i tak zawsze wracają one na swoje miejsce w toaletce.

Ale jedno jest pewne – pomadka do poprawek i nawilżający balsam to dla mnie absolutna podstawa. Nie wyobrażam sobie wyjść z domu bez możliwości odświeżenia koloru ust albo ich nawilżenia, kiedy zaczynają być suche. Najczęściej towarzyszą mi pomadki Maybelline Superstay Matte Ink – uwielbiam je za piękne odcienie i niesamowitą trwałość! Co prawda, po bardziej tłustym posiłku potrafią się zetrzeć na środku, ale na szczęście bez problemu można je dołożyć, a ja nie zauważyłam, żeby wysuszały usta.

A propos – wygląda na to, że marka szykuje zmianę opakowań, bo nowy kolor, który ostatnio kupiłam w Rossmannie, był już w designie przypominającym ich pomadki winylowe (które, nawiasem mówiąc, też bardzo polecam!). Jeśli zaś chodzi o balsamy, to obecnie używam arbuzowej maski od Bielendy – noszę ją przy sobie, bo mam ją już otwartą i nie chcę zaczynać kolejnego produktu.



Możemy umówić się, że te dwa pierwsze produkty zaliczamy jako jeden, bo w końcu należą do tej samej kategorii, prawda? 😅 Mimo minimalistycznego podejścia, trudno mi się ograniczyć tylko do trzech kosmetyków!

Kolejnym niezbędnikiem, bez którego nie ruszam się z domu, jest puder – co raczej nikogo nie zaskoczy. Choć na co dzień nie przeszkadza mi lekkie błyszczenie skóry, to przy długich godzinach noszenia makijażu drobne poprawki bywają konieczne, żeby odświeżyć wygląd i szybko dodać twarzy świeżości. Mam obecnie kilka pudrów w użyciu, ale moim faworytem – zarówno pod względem efektu, jak i praktycznego opakowania – jest Eveline Better Than Perfect. Stworzony z myślą o strefie pod oczami, ma mniejsze, poręczne opakowanie, które świetnie sprawdza się w torebce. Sam puder jest drobniutko zmielony, bardzo lekki i łatwy w aplikacji nawet „w biegu”. Daje piękne wygładzenie i wygląda świetnie na skórze!

Ale sam puder to jeszcze nie wszystko! Odkąd wpadłam w instagramowy trend aplikowania pudru puszkiem, totalnie zmieniło to moją rutynę. Wtłaczanie produktu zamiast omiatania twarzy pędzlem daje lepsze utrwalenie makijażu – szczególnie w okolicach nosa i ust, gdzie najczęściej się ściera. U mnie w kosmetyczce zawsze ląduje puszek – używam tych od Clavier i naprawdę świetnie się sprawdzają.

Ostatnim kosmetykiem, o którym chcę wspomnieć, jest róż. Gdy po raz pierwszy usłyszałam temat „3 kosmetyki, bez których nie ruszamy się z domu”, od razu pomyślałam szerzej – nie tylko o tych, które pakuję do torebki, ale o takich, bez których w ogóle nie wychodzę z domu. I właśnie dlatego musiałam wspomnieć o różu, bo to dla mnie absolutny must-have - element makijażu bez którego rzeczywiście nie wychodzę z domu. Bez niego moja twarz wygląda na zmęczoną i pozbawioną życia – a jedno muśnięcie wystarczy, żeby dodać świeżości i zdrowego blasku.

Wśród wszystkich róży, które mam aktualnie otwarte (a jest ich całkiem sporo, bo chyba sześć!), najczęściej sięgam po rozświetlający róż ze współpracy Stars from the Stars i Wedla. Ma przepiękne wykończenie, które sprawia, że skóra wygląda promiennie i dziewczęco – i nic dziwnego, że tak często do niego wracam.

Na dziś to tyle z mojej strony! Mam nadzieję, że z przyjemnością zajrzeliście do mojej kosmetyczki i może sami przy okazji zastanowiliście się, bez jakich trzech produktów nie wyobrażacie sobie wyjścia z domu. Uwielbiam ten format właśnie za to, że każda z nas podchodzi do tematu inaczej – jestem ogromnie ciekawa, jakie wybory padły u pozostałych dziewczyn. Koniecznie dajcie znać, co jest Waszym absolutnym must-have, i czy któryś z moich kosmetyków również znajduje się w Waszych torebkach! 💄✨

Czytaj więcej »
on maja 08, 2025 8
Podziel się!
Etykiety:
lifestyle, razempieknie
Starsze posty

maja 06, 2025

Bell x Fog in the garden - rozświetlacz


Makijaż to moja pasja. Z ogromnym zainteresowaniem śledzę dynamiczny rozwój rynku kosmetycznego, który nieustannie zaskakuje nowościami. Jedną z najbardziej ekscytujących premier jest obecnie współpraca marki Bell z Fog in the Garden.

Koncepcja przygotowana przez Izę opiera się na motywie róż, herbaty i ogrodowych podwieczorków. Przeglądając całą kolekcję, łatwo dostrzec te inspiracje zarówno w palecie kolorów, jak i w misternych tłoczeniach.

Spośród wszystkich produktów to właśnie rozświetlacz zwrócił moją uwagę — zarówno pod względem kolorystyki, jak i przeznaczenia.

Bell x Fog in the Garden, Sparkling Cheeks Glaze 01 Sparkling sugar

Rozświetlacz z efektem błysku niczym lukier na pączku! Idealnie błyszcząca tafla nada policzkom apetyczne glow. Perfekcyjnie dobrane pigmenty w neutralnym odcieniu i brak bazowego koloru pozwolą uzyskać modny efekt "glaze skin".*

Podoba mi się, że Bell w swoich współpracach sięga po różnych influencerów - poniekąd zderza dość skrajne style makijażowe. Tym razem owocem tej współpracy jest dość użytkowa kolekcja, choć dość mocno osadzona ku konkretnym typom urody. Iza jest blada i dokładnie wie, czego brakuje na rynku posiadaczkom tego typu skóry. I z tego wnioskuję chęć stworzenia chłodnego sticka do konturowania, ale też tego rozświetlacza.

Niżej możecie zobaczyć swatch rozświetlacza sparkling cheeks glaze, nałożony delikatnie, by pokazać, że nie ma on wyraźnie zabarwionej bazy. Jego siłą są chłodne drobinki – srebrne, niebieskie i różowe – które dają subtelny, ale efektowny połysk. Można go stopniować lub uzyskać pełnię blasku, aplikując na mokro. W mojej kolekcji, poza rozświetlaczem Rare Beauty, nie mam równie chłodnych produktów. Ten od Bell i Izy wyróżnia się też bardziej drobinkowym wykończeniem. Utrzymuje się świetnie przez cały dzień, bez utraty intensywności.

Co ciekawe, rozświetlacz ten ma bardzo przyjemny zapach – po nałożeniu nadal wyraźnie czuć różaną nutę. To dość wyjątkowe, bo wśród pudrowych kosmetyków do konturowania rzadko zdarza się, by zapach był tak wyrazisty i zarazem tak przyjemny.

Podsumowując – ta kolekcja to naprawdę dobrze przemyślana propozycja dla osób o chłodnej tonacji cery. Widać, że powstała z myślą o konkretnych potrzebach i na bazie realnych doświadczeń. Cieszę się, że na rynku pojawiają się produkty tak dobrze dopasowane do mniej standardowych typów urody. 

Jeśli szukacie chłodnego rozświetlacza o unikalnym wykończeniu i przyjemnym zapachu – zdecydowanie warto dać mu szansę.

Czytaj więcej »
on maja 06, 2025 4
Podziel się!
Etykiety:
bell, bellxfoginthegarden, makijaż, rozświetlacze
Starsze posty

kwietnia 24, 2025

Pistacjowe szaleństwo dotknęło też kosmetyki!

Święta i ponad dwutygodniowy detoks od mediów społecznościowych skutecznie rozleniwiły mnie na tyle, że trudno było wrócić do codziennego rytmu. Jednak pora się zmobilizować i w końcu napisać coś nowego.

Nie da się ukryć – pistacje szturmem podbiły świat. Naturalnym było więc, że prędzej czy później znajdą swoje miejsce również w branży kosmetycznej. Choć szczerze mówiąc, myślałam, że ten trend rozwinie się znacznie szerzej.

W drogeriach temat pistacji pojawił się na razie dość skromnie – poza żelem pod prysznic od Isany, tylko OnlyBio zdecydowało się sięgnąć po ten motyw. Oczywiście nie mogłam przejść obok nich obojętnie. Żel Isany już przetestowałam, więc tym razem postawiłam na peeling od OnlyBio.



Onlybio, body in balance, peeling do ciała, pistacja

Peeling do ciała OnlyBio Pistacja z pestkami moreli i olejem z pistacji sprawia, że skóra staje się odżywiona i przyjemna w dotyku. Wegańska, cukrowa formuła zawiera 96% składników pochodzenia naturalnego. Słodki zapach kosmetyku wprowadza w doskonały nastrój i otula zmysły. Produkt testowany dermatologicznie.

Peeling od OnlyBio został zapakowany w plastikową tubkę stojącą "na głowie". Design opakowania jest na tyle charakterystyczny i zgodny z identyfikacją marki, że trudno pomylić go z produktem innej firmy. W oczy od razu rzuca się intensywnie zielony kolor oraz duży napis „pistacja” – to właśnie te elementy wyróżniają go na sklepowej półce.

Biorąc pod uwagę formę opakowania, spodziewałam się, że peeling będzie raczej płynny, o średniej intensywności działania, i łatwo wypływający z tubki. Rzeczywiście, przy pierwszym otwarciu wypłynął z niej oddzielony olejek, jednak reszta produktu okazała się znacznie gęstsza i już nie tak łatwa do wydobycia. Peeling zawiera mnóstwo drobinek – cukru i rozdrobnionych pestek moreli – co sprawia, że trzeba użyć trochę siły, by go wycisnąć. Wydaje mi się, że znacznie praktyczniejszym rozwiązaniem byłoby w tym przypadku opakowanie w formie słoiczka.

Tak jak już wspomniałam, konsystencja peelingu jest gęsta i wypełniona sporą ilością drobinek, które dość intensywnie złuszczają martwy naskórek. Zastanawiałam się, czy obecność oleju pistacjowego sprawi, że kosmetyk zostawi na skórze tłusty film – jednak nic z tych rzeczy. Peeling nie pozostawia po sobie żadnej warstwy.

Pewnie najbardziej ciekawi Was zapach tego peelingu – bo nie oszukujmy się, dla wielu z nas to właśnie on był głównym powodem zakupu. Na pierwszy plan zdecydowanie wybija się aromat orzechów, pistacji, z lekką nutą ciasteczkową. Jednak przy dłuższym wąchaniu wyczuwalna staje się też specyficzna nuta, trudna do jednoznacznego zidentyfikowania. Nie jestem pewna, czy to zasługa oleju z pistacji, czy może dodano tu jakiś syntetyczny składnik, który trochę zmienia odbiór zapachu.

Jakość samego produktu naprawdę na plus – to dokładnie ten typ peelingu, który lubię: konkretny, skuteczny i pełen drobinek. Niestety, niezbyt wygodne opakowanie i ta nie do końca trafiona nuta zapachowa sprawiają, że raczej nie zdecyduję się na ponowny zakup.

Jestem bardzo ciekawa, czy miałyście okazję go przetestować i czy Wasze wrażenia były podobne? A może używałyście innych kosmetyków z tej pistacjowej serii? Dajcie znać, chętnie poczytam Wasze opinie!

Czytaj więcej »
on kwietnia 24, 2025 4
Podziel się!
Etykiety:
onlybio, peeling, pielęgnacja
Starsze posty

kwietnia 10, 2025

Podsumowanie marca 2025 - kanał fitness, zdrowe nawyki i kulturalne polecajki

Muszę się szybciej zabierać za pisanie podsumowań, bo w przypadku lutego tak długo z tym zwlekałam, że kiedy już usiadłam do pisania, to nic nie pamiętałam. Ostatecznie więc dałam sobie spokój i stwierdziłam, że tym razem połączę podsumowania lutego i marca w jedno.



W poprzednim wpisie wspominałam Wam o dobrych nawykach i tym, że udało mi się na stałe wprowadzić do codziennej rutyny wcierki do włosów i balsamy do ciała. Teraz mogę do tej listy dorzucić jeszcze szczotkowanie ciała na sucho. Początki jak zwykle były najtrudniejsze – ciężko było mi o tym pamiętać. Ale po kilku dniach wchodzi w nawyk i teraz to już automatyczny element porannej pielęgnacji.

Rzadko wychodzę poza tematykę beauty, może czasem wrzucę jakąś kulturalną polecajkę, ale dzisiaj – w ramach budowania nawyków – chciałam polecić coś bardziej ogólnego, co też fajnie wpływa na samopoczucie. Jeśli lubicie się rano trochę poruszać, ale nie macie dużo czasu, koniecznie sprawdźcie „poranne rozruszniki” na kanale Rób Ruch! To krótkie, około 5-minutowe ćwiczenia, które pomagają obudzić ciało – nic trudnego, a dzień od razu lepiej się zaczyna. Bardzo polecam!

Ponieważ kilka dni temu wrzucałam już kosmetycznych ulubieńców, to tym razem nie mam nic nowego do polecenia w tej kategorii. Za to chętnie podzielę się kulturalnymi odkryciami, bo w ostatnim czasie sporo oglądałam, czytałam i słuchałam.

Jeśli chodzi o filmy i seriale, totalnie wciągnęłam się w Zdrajców. Najpierw nowy polski sezon, a potem z rozpędu obejrzałam jeszcze wersje z UK i USA dostępne na Playerze. Moim zdaniem najlepszy jest brytyjski, ale drugi sezon polskiej edycji też zapowiada się nieźle – może trzymać w napięciu do samego końca.

Z filmów polecam Listę marzeń na Netfliksie – rzadko trafiam na komedię romantyczną, która mnie nie znudzi, a ta naprawdę przyjemnie się oglądało, bez cringe’u i z zainteresowaniem do ostatniej sceny.

Mogę polecić Wam także lekką książkę, idealną na oderwanie się od szarej rzeczywistości – „Nie mów tak” autorstwa Lynn Painter. To zabawna opowieść o Sophie, która tuż przed ślubem dowiaduje się o zdradzie narzeczonego. Na pomoc przychodzi Max – profesjonalny „zakłócacz ślubów”, który przerywa ceremonię, ratując ją przed nieudanym małżeństwem. Wkrótce Sophie i Max tworzą nietypowy duet, pomagając innym uwolnić się od niechcianych związków. Pełna humoru i ciepła historia o miłości, przyjaźni i nieoczekiwanych zwrotach akcji.

To już wszystkie moje polecajki na dziś! Dajcie znać, co ostatnio czytaliście, oglądaliście lub słuchaliście – chętnie poznam Wasze rekomendacje! 😊📚🎬

Czytaj więcej »
on kwietnia 10, 2025 4
Podziel się!
Etykiety:
Podsumowanie miesiąca
Starsze posty

kwietnia 08, 2025

Ulubieńcy 2025 - cz. 1

Pierwsze trzy miesiące roku już za nami, a to oznacza koniec pierwszego kwartału – czas więc na podsumowanie i wybór tych produktów, które naprawdę się wyróżniły 😉.

Początek roku okazał się bardzo udany, więc miałam spory wybór, jeśli chodzi o ulubieńców. Na szczęście trafiło się też niewiele naprawdę słabych produktów, co tylko dodaje powodów do radości.



Początek roku od razu przywołuje mi na myśl zachwyt nad różem powstałym we współpracy Stars from the Stars i Wedla. Wybrałam odcień 03 i teraz żałuję, że nie zdecydowałam się od razu na całą trójkę, bo formuła tego produktu jest absolutnie genialna! Świetnie napigmentowany, pięknie się rozciera i daje na skórze świeży, promienny efekt.

Długo szukałam pozostałych kolorów stacjonarnie, ale niestety bez powodzenia. Liczę, że może uda mi się je jeszcze upolować online. Coraz poważniej myślę też o przetestowaniu różu od Seleny Gomez z Rare Beauty — mam wrażenie, że to właśnie on mógł być inspiracją dla Stars.

Kolejnym tegorocznym odkryciem – idąc chronologicznie – okazało się również coś od Stars from the Stars, a konkretnie ich masełko oczyszczające do twarzy. Zasłużyło dziś na wyróżnienie dzięki swojej wyjątkowo przyjemnej, lekkiej konsystencji, łatwości w aplikacji i świetnej skuteczności w usuwaniu makijażu. Mam z nim naprawdę bardzo miłe wspomnienia!

Przełom stycznia i lutego to czas walentynkowych kolekcji, a wśród nich nie sposób pominąć tej od Bell. Konturówki z tej serii są naprawdę świetne, ale moim absolutnym faworytem została pomadka Delight Me w odcieniu Berry Charm. Ma przepiękny kolor, a jej formuła – jak to u Bell – jest niezwykle komfortowa w noszeniu.

Pomadka całkiem nieźle się trzyma, a jeśli już zaczyna się ścierać, to głównie na środku ust – na szczęście bez problemu można ją dołożyć bez efektu „ciężkości”. Jeśli jeszcze uda Wam się ją wypatrzyć w Biedronce, to zdecydowanie warto ją sprawdzić! :)

Nie byłabym sobą, gdybym nie przetestowała kilku nowych pudrów – za każdym razem, gdy kończy mi się któryś z dotychczasowych, chętnie sięgam po coś innego. Choć mam swoje sprawdzone klasyki, do których regularnie wracam, to jednak testowanie nowości sprawia mi sporo frajdy.

Swoją drogą, powinnam w końcu zrobić zbiorczy post o pudrach – szczególnie tych wygładzających, bo w tym temacie mam już całkiem niezłe rozeznanie ;)

W tym kwartale szczególnie przypadły mi do gustu dwa pudry od Eveline – Wonder Match i Better Than Perfect. Oba pięknie wygładzają cerę, utrwalają makijaż i dają efekt nieskazitelnej skóry, a przy tym nie przesuszają – czyli dokładnie to, czego szukam w dobrym pudrze.

Ale wiadomo – sam puder to nie wszystko! Żeby skóra naprawdę wyglądała świetnie, potrzebny jest też dobry podkład. I tutaj bez dwóch zdań muszę wyróżnić Catrice Invisible Cover.

Ma przyjemnie kremową konsystencję, bardzo ładnie kryje, daje satynowe, naturalnie wyglądające wykończenie i świetnie trzyma się przez cały dzień. Mam przeczucie, że zostanie ze mną na dłużej i szybko nie wypadnie z mojej kosmetyczki!

Na dłużej w mojej rutynie zostaną też produkty do konturowania z fioletowej serii Glam Shopu. Ich formuła jest naprawdę wyjątkowa – kremowa, łatwa w aplikacji i bardzo komfortowa w pracy.

Do tego świetna pigmentacja i możliwość budowania efektu sprawiają, że używam ich zarówno solo, jak i jako bazę pod suche konturowanie. To zdecydowanie jedne z tych kosmetyków, po które sięga się z przyjemnością!

Na koniec zostawiłam pielęgnacyjną perełkę – w końcu takich produktów w tym zestawieniu jest zdecydowanie mniej.

Obok masełka od Only Bio, świetnie sprawdziła mi się również esencja oczyszczająca od Garniera. Kupiłam ją z polecenia Ani i okazała się absolutnym hitem! Jak na esencję działa dość nietypowo – delikatnie się pieni, świetnie rozprowadza po skórze i jednocześnie jest bardzo łagodna. Po użyciu skóra jest miękka, gładka i niezwykle przyjemna w dotyku. Zdecydowanie zostaje ze mną na dłużej!

To by było na tyle, jeśli chodzi o moich ulubieńców pierwszego kwartału! 🎉 Ten początek roku naprawdę obfitował w świetne odkrycia – zarówno makijażowe, jak i pielęgnacyjne. Mam nadzieję, że moje podsumowanie okaże się dla Was pomocne i może zainspiruje Was do przetestowania czegoś nowego.

Dajcie znać, czy coś z tej listy już znacie, a może macie swoje hity, które powinnam poznać w kolejnym kwartale? 💬💖

Czytaj więcej »
on kwietnia 08, 2025 2
Podziel się!
Etykiety:
ulubiency
Starsze posty

kwietnia 03, 2025

Haul - marzec 2025


Marzec przyniósł mnóstwo interesujących nowości kosmetycznych, więc trudno było oprzeć się pokusie. Nie wszystkie moje zakupy były w pełni niezbędne, ale nie mogłam się im oprzeć. Co dokładnie wybrałam i dlaczego? O tym opowiem w dzisiejszym poście!

Najciekawszą premierą kosmetyczną tego miesiąca była dla mnie kolekcja Everybody London stworzona we współpracy z Aleksandrą Sosfą. Skusiłam się na puder i mgiełkę, które już zdążyłam zrecenzować. Niezależnie od tego, jak się u mnie sprawdziły, to zdecydowanie jedna z kolekcji, która najbardziej mnie zaintrygowała.

Poza tymi drobnymi zakupami makijażowymi uzupełniłam zapas plastrów do depilacji oraz płatków pod oczy – te od Isany są świetne i z przyjemnością je zużyłam.

Dodatkowo naszła mnie ochota na pielęgnację w postaci maseczki na całą twarz, więc wybrałam dwie, które najbardziej przyciągnęły moją uwagę.

Kolejne zakupy zrobiłam w Naturze, gdzie wybrałam się po produkty do ochrony termicznej. Potrzebowałam dwóch, więc zdecydowałam się na marki Joanna i Marion. Termoochronę od Joanny miałam już wcześniej i wiem, że świetnie się sprawdza, natomiast Mariona chętnie przetestuję.

W Naturze sięgnęłam także po płatki pod oczy od marki Miraculum, której wcześniej nie znałam. Niestety, mam wrażenie, że mnie zapchały. Po raz pierwszy zauważyłam podskórne niedoskonałości tuż pod doliną łez, więc nie sądzę, by był to przypadek – raczej wina płatków.

Rzadko zaglądam do aplikacji AliExpress, a już tym bardziej coś tam kupuję, ale tym razem jakoś się stało, że weszłam – i trafiłam na promocję na pędzle Jessup. Udało mi się upolować trzy sztuki za jedyne 4 zł! 😃 Niesamowita okazja, zwłaszcza że pędzle tej marki są często polecane, a na pierwszy rzut oka wyglądają naprawdę dobrze.

Ostatnią rzeczą są prezenty z pracy z okazji Dnia Kobiet. Otrzymałam krem do rąk, balsam do ust i maseczkę do twarzy od Eveline. Bardzo ucieszyłam się z takiego upominku!

I to już wszystkie moje marcowe nowości! Choć nie wszystkie zakupy były planowane, to z większości jestem naprawdę zadowolona. Teraz pozostaje mi testować i sprawdzać, które produkty staną się moimi ulubieńcami. 

Dajcie znać, czy coś z tego haulu wpadło Wam w oko! 😊

Czytaj więcej »
on kwietnia 03, 2025 8
Podziel się!
Etykiety:
haul
Starsze posty

kwietnia 01, 2025

Better than perfect - puder pod oczy - recenzja

Opierając się na sukcesie podkładu Better Than Perfect, kolekcja Eveline zaczęła się dynamicznie rozwijać, obejmując coraz szerszy asortyment produktów. Wprowadzono nie tylko nowe kosmetyki, ale także włączono do serii jeden z wcześniejszych produktów.

Spośród całej linii najbardziej zainteresował mnie puder pod oczy, zwłaszcza że polecał go beauty boy Władek. Pomyślałam, że może być świetnym uzupełnieniem podkładu i warto go przetestować.


Eveline, better than perfect, wygładzająco-korygujący puder pod oczy

Oto Twój nowy must-have w makijażu: wyjątkowy puder pod oczy z bestsellerowej serii Better Than Perfect. Nie tylko perfekcyjnie tuszuje drobne linie, cienie i niedoskonałości, ale także utrwala korektor. Jego delikatna, satynowa formuła nadaje okolicom oczu zauważalny efekt blur, sprawiając, że make-up staje się jeszcze bardziej olśniewający. Doskonale wygładza, rozświetla i maksymalnie wydłuża trwałość makijażu.

Opakowanie pudru to klasyczny plastikowy słoiczek z przezroczystym spodem i beżowo-fioletową nakrętką – charakterystyczną dla całej kolekcji. Wewnątrz znajduje się zabezpieczające sitko z opcją blokady, co pozwala na wygodne dozowanie produktu.




Sam puder ma niezwykle drobną, jedwabistą konsystencję, która jest przyjemnie aksamitna w dotyku. Już przy pierwszym kontakcie widać, że jest lekki i miałki, co zapowiada naturalne wykończenie makijażu. Ciekawiło mnie, jak sprawdzi się pod oczami – czy faktycznie wygładzi i utrwali korektor, nie podkreślając przy tym suchych miejsc.

Choć puder ma subtelny odcień, nie wpływa na kolor korektora. Doskonale wygładza skórę, sprawiając, że wygląda ona nieskazitelnie. Jego wykończenie jest satynowe, co dodaje cerze naturalnego blasku. Przetestowałam go również na całej twarzy – efekt był równie zachwycający. Świetnie utrwalał podkład i bez problemu wytrzymał cały dzień.

Zgodnie z oczekiwaniami, ta seria po raz kolejny udowadnia swoją jakość. Z pewnością będę śledzić nowe produkty, które do niej dołączą.

A Wy macie już swojego ulubieńca z tej kolekcji? 😊

Czytaj więcej »
on kwietnia 01, 2025 4
Podziel się!
Etykiety:
eveline, kolorówka, puder
Starsze posty

marca 27, 2025

Everybody london - idealne duo do wykończenia makijażu twarzy?

Everybody London to polska marka kosmetyczna, która początkowo skupiała się na pielęgnacji, ale prawdziwy rozgłos przyniosła jej ekspansja w stronę kosmetyków kolorowych – kolekcja stworzona we współpracy z Aleksandrą Sosfą. To właśnie wtedy marka zaczęła cieszyć się ogromnym zainteresowaniem.

Pierwsza kolekcja obejmowała konturówki, balsamy do ust, cień oraz róż. Stacjonarnie, konturówki rozeszły się błyskawicznie, więc nie udało mi się ich dorwać, ale na pewno skuszę się na nie przy okazji kolejnych zakupów online.

Druga kolekcja poszerzyła ofertę o puder, mgiełkę, kremowe produkty do konturowania i paletę cieni. 

Jak tylko puder i mgiełka pojawiły się na sklepowych półkach, od razu trafiły do mojego koszyka! Dziś to właśnie im poświęcę ten post.

Everybody x Aleksandra Sosfa Wygładzający puder do twarzy

Wygładzający puder do twarzy doskonale utrwala makijaż. Mocno zmielona formuła pięknie wygładza skórę tworząc efekt photoshopa na twarzy. Ten produkt został stworzony z myślą o perfekcyjnym wygładzeniu skóry oraz utrwaleniu makijażu, dzięki czemu Twoja twarz prezentuje się świeżo i matowo przez cały dzień.

Sięgając po pudry, najczęściej stawiam na wygładzające wykończenie, dlatego nowa kolekcja od razu przykuła moją uwagę. Już w dniu premiery pobiegłam do Rossmanna, by upolować ten produkt! Wiedziałam, że później może z tym być ciężko 😅.

Opakowanie również zrobiło na mnie wrażenie – minimalistyczne, w odcieniach nude, z eleganckim logo na wieczku. Bardzo w moim stylu.

Po odkręceniu wieczka ukazuje się zatyczka, która choć bywa problematyczna przy krótszych paznokciach, skutecznie chroni przed wydobyciem nadmiaru produktu przez siateczkę. To małe utrudnienie, ale w praktyce okazuje się przydatne!

Puder jest drobno zmielony, miałki i aksamitny w dotyku. Ma dość widoczny kolor, dzięki czemu dodatkowo wzmacnia krycie podkładu, co bardzo mi się spodobało!

Co więcej, to jeden z najbardziej matujących pudrów wygładzających, jakie miałam okazję testować. Na mojej skórze utrzymuje mat przez długie godziny.

Nie jestem przyzwyczajona do matowego wykończenia, ponieważ już dawno uznałam, że nie jest to efekt idealny dla mojej cery. Jednak w tym przypadku naprawdę mi odpowiada! Lubię lekko złagodzić go mgiełką, ale w dni, kiedy potrzebuję większej trwałości, doceniam jego intensywne matowienie i utrwalenie podkładu. Dzięki temu makijaż prezentuje się świetnie przez cały dzień.

Everybody x Aleksandra Sosfa Setting spray utrwalająca mgiełka do makijażu

Lekka, nawilżająca mgiełka doskonale utrwala makijaż oraz odświeża skórę. Zapewnia natychmiastowe nawilżenie i świeży wygląd przez cały dzień. Ściąga pudrowość i scala makijaż. Mgiełka posiada delikatnie kokosowy zapach.

Uwielbiam dopełniać makijaż twarzy mgiełkami, a produkt od Aleksandra Sosfa od razu zwrócił moją uwagę – opis producenta idealnie odpowiadał temu, czego szukam w tego typu kosmetykach. Dodatkowo jego opakowanie jest świetne, przypomina mi Fix+ od MAC, a sama aplikacja to ultra delikatna mgiełka.

Przygotowując ten post i dokładniej analizując obietnice producenta, zauważyłam wzmiankę o subtelnym kokosowym zapachu. Szczerze mówiąc, jest tak delikatny, że wcześniej zupełnie go nie rejestrowałam. To dla mnie duży plus – nie ma nic gorszego niż duszący aromat mgiełki.

Poza pięknym designem i wyjątkowo lekką aplikacją, nie wiem, czy mogę ją jeszcze za coś pochwalić. Owszem, dobrze niweluje pudrowość i łączy warstwy makijażu, ale niestety z czasem mocno potęguje wyświecanie cery. A skoro ja, osoba, która zazwyczaj nie zwraca na to uwagi, dostrzegłam ten efekt, to musi być naprawdę intensywny.

Planuję jeszcze przetestować ją z innymi pudrami, by sprawdzić, jak wypadnie w różnych kombinacjach – ostateczny werdykt jeszcze przede mną. Natomiast jedno wiem na pewno – gdy tylko ją zużyję, opakowanie zostanie ze mną, bo idealnie nadaje się do przelewania innych mgiełek! 😄

Podsumowując – puder okazał się całkiem w porządku. Dobrze matuje, wygładza i przedłuża trwałość makijażu. Mgiełka natomiast ma świetne opakowanie i delikatną aplikację, ale niestety przyspiesza wyświecanie skóry, co nie do końca mi odpowiada.

Na pewno będę jeszcze testować ją z innymi pudrami, żeby zobaczyć, jak wtedy się sprawdzi.  

A Wy skusiłyście się na coś z tej serii? Słyszałam, że wkrótce pojawi się kolejna odsłona tej współpracy – już nie mogę się doczekać, co nowego się pojawi!

Czytaj więcej »
on marca 27, 2025 4
Podziel się!
Etykiety:
everybody london, kolorówka, makijaż, mgiełka, puder
Starsze posty

marca 25, 2025

Catrice invisible cover - recenzja

Dobór odpowiedniego podkładu to kluczowy krok w makijażu, który może podkreślić atuty cery lub – w najgorszym wypadku – ujawnić jej niedoskonałości. Wśród setek dostępnych na rynku formuł, obietnic długotrwałości i efektu „drugiej skóry” łatwo się pogubić. 

Moje oczekiwania wobec podkładu są dość sprecyzowane. Przede wszystkim cenię sobie dobre krycie, które skutecznie ukryje niedoskonałości, ale jednocześnie nie stworzy efektu maski. Idealne wykończenie? Satynowe – ani zbyt matowe, ani nadmiernie rozświetlające, po prostu naturalne. 

Dodatkowo trwałość to dla mnie kluczowa kwestia – mój makijaż musi wytrzymać co najmniej dwanaście godzin, dlatego podkład, który zaczyna znikać po kilku godzinach, nie ma u mnie szans. 

Czy testowany przeze mnie produkt sprosta tym wymaganiom? Czas to sprawdzić!

Catrice, Invisible Cover Foundation, 017N

- Nawilżenie i 16-godzinny komfort noszenia dzięki zawartości kwasu hialuronowego i aloesu
- Naturalne matowe wykończenie i średnie, umożliwiające budowanie efektu krycie
- Długotrwały, niekomedogenny i odporny na rozmazywanie

Powyższe obietnice producenta wydają się być idealną odpowiedzią na wszystkie moje wymagania względem podkładu. To, w połączeniu z bardzo pochlebnymi opiniami, sprawiło, że nie mogłam przejść obojętnie obok tego produktu. 

Zdecydowałam się na odcień 017 N – najjaśniejszy spośród tych w neutralnej tonacji, a co ciekawe, siódmy w całej gamie kolorystycznej. Coraz więcej marek oferuje podkłady w szerokim zakresie odcieni, ale mam wrażenie, że Catrice podniosło poprzeczkę jeszcze wyżej, dając klientom naprawdę imponujący wybór.

Opakowanie tego podkładu jest klasyczne – szklana buteleczka z plastikową zatyczką. Wizualnie nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale pompka działa sprawnie i precyzyjnie aplikuje produkt, co jest miłą odmianą po frustracji związanej z pompą w podkładzie Stars 😉.

Już na pierwszy rzut oka spodobała mi się jego konsystencja – jest przyjemnie kremowa i gładko sunie po skórze. Bez względu na to, czy nakładam go palcami, gąbeczką czy pędzlem, zawsze rozprowadza się równomiernie, bez smug i plam.

Jeśli chodzi o krycie, to śmiało można je określić jako solidne średnie – bez problemu wyrównuje koloryt skóry i maskuje drobne niedoskonałości, choć w przypadku większych problemów skórnych może być konieczna dodatkowa warstwa lub korektor.

Mimo dobrego krycia, podkład nie wygląda ciężko na skórze. Nie tworzy efektu maski ani nie podkreśla suchych skórek, co jest dla mnie ogromnym plusem. Jego formuła wydaje się dobrze wyważona – zapewnia ładne wygładzenie i wyrównanie kolorytu, ale jednocześnie pozostaje lekka i komfortowa w noszeniu przez cały dzień.

Testowałam ten podkład w połączeniu z różnymi pudrami – zarówno tymi rozświetlającymi, jak i bardziej matującymi. W obu przypadkach współpracował bez zarzutu i utrzymywał się na skórze przez cały dzień, co jest dużym plusem.

Jedyny minus, jaki w nim dostrzegam, to fakt, że wchodzi w bruzdy nosowo-wargowe. Nie jest to może tak intensywne, jak w przypadku Stars, ale jednak występuje. 

Nie jest to dla mnie dyskwalifikujące, po prostu wymaga dodatkowego utrwalenia bazą lub pudrem wygładzającym.

Ogólnie bardzo polubiłam ten podkład i chętnie będę po niego sięgać. Dla mnie osobiście to lepsza wersja wspomnianego już kilka razy podkładu Stars w różowym opakowaniu – głównie dzięki bardziej kremowej, a mniej wodnistej konsystencji, która sprawia, że aplikacja jest łatwiejsza i przyjemniejsza. Na plus zaliczam też lepsze opakowanie, które jest wygodniejsze w użytkowaniu. 

Jeśli szukacie podkładu o dobrym kryciu, satynowym wykończeniu i solidnej trwałości, to zdecydowanie warto mu się przyjrzeć!

Czytaj więcej »
on marca 25, 2025 4
Podziel się!
Starsze posty

marca 24, 2025

Nawilżająca emulsja oczyszczająca Garnier - recenzja

Emulsje może nie są najbardziej ekscytującymi kosmetykami – brak im ciekawych konsystencji i urzekających zapachów. Ale moja skóra? Ona je uwielbia! 🤍 Dzięki nim jest nawilżona, ukojoną i w świetnej kondycji, dlatego zawsze chętnie do nich wracam. 

Tym razem postanowiłam przetestować emulsję Garniera, o której słyszałam wiele dobrego. 🌿✨ Skoro zbiera tak pozytywne opinie, tym bardziej chciałam sprawdzić, jak sprawdzi się na mojej skórze. Czy faktycznie jest warta uwagi?

Garnier, emulsja do oczyszczania twarzy, Hydrating Deep Cleanser

Garnier Hydrating Deep Cleanser to nowy, łagodny I zarazem skuteczny sposób na oczyszczenie każdego rodzaju skóry twarzy, w tym skóry wrażliwej. Zawiera aktywne składniki naturalnego pochodzenia o najlepszych właściwościach pielęgnacyjnych i oczyszczających: ceramidy, glinkę i kwas hialuronowy. Minimalizuje rozszerzone pory, nierówności na powierzchni skóry i dba o odpowiednie nawilżenie*.

Mam wrażenie, że produkty Garniera wyróżniają się na półce dzięki swojej charakterystycznej szacie graficznej. Nawet bez logo łatwo byłoby je rozpoznać – być może to zasługa spłaszczonej butelki, zastosowanych czcionek czy charakterystycznej kolorystyki 🤨. Całość utrzymana jest w minimalistycznym, ale estetycznym stylu i zawiera wszystkie kluczowe informacje o produkcie.

Jak zawsze doceniam obecność pompki – to rozwiązanie jest nie tylko wygodne, ale też sprawia, że chętniej sięgam po taki kosmetyk niż po klasyczną tubkę.

Konsystencja emulsji jest kremowa, a podczas wmasowywania w skórę zaczyna intensywnie się pienić – nawet zanim jeszcze zmiesza się z wodą. Aplikacja jest więc bardzo komfortowa, bez uczucia lepkości czy też ściągnięcia skóry. Wręcz przeciwnie - skóra jest miękka i komfortowa. Jeśli chodzi o działanie oczyszczające, radzi sobie naprawdę dobrze. Skutecznie usuwa zanieczyszczenia i nadmiar sebum, choć w przypadku makijażu wolę wcześniej wstępnie go zmyć płynem micelarnym i dopiero sięgnąć po emulsję.

Używam jej z przyjemnością zarówno rano, jak i wieczorem w codziennej pielęgnacji.

Jeśli chodzi o zapach jest delikatny, świeży i nieprzytłaczający – nie dominuje podczas stosowania, co docenią osoby wrażliwe na intensywne aromaty. 

Moja skóra świetnie reaguje na ten produkt, co zupełnie mnie nie zaskoczyło – emulsje zazwyczaj jej służą. Garnier łączy skuteczne oczyszczanie z łagodnością dla skóry, a wygodne opakowanie z pompką dodatkowo ułatwia jej stosowanie. 

Jeśli szukacie delikatnego, ale skutecznego produktu do mycia twarzy, warto dać jej szansę! 😊 

A może już ją testowaliście? Dajcie znać, jak się u Was sprawdziła! 💛

Czytaj więcej »
on marca 24, 2025 4
Podziel się!
Etykiety:
garnier, pielęgnacja, żeldomyciatwarzy
Starsze posty
Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Isana Herbal – szampon do włosów normalnych i przetłuszczających się za 6 zł

Popularne posty

  • Płynny rozświetlacz, Katosu, Zmalowana czy wybieram co chcę?
    Rozświetlenie to najmodniejszy element makijażu ostatnich lat. Ma swoje wielkie fanki, ale też zagorzałe przeciwniczki. Jako pasjonatka mak...
  • Ulubieńcy - listopad 2017
    W październiku nie było ulubieńców, więc do tych listopadowych podeszłam z szczególnym entuzjazmem. Wreszcie znalazłam kilka ciekawych pro...
  • Ulubieńcy- marzec 2018
    Czy Wam też czas leci tak szybko? Dopiero zaczynałam pisać bloga a tu już za miesiąc będzie rok regularnego blogowania! Przy okazji chciał...
  • Clinique - czy cena zawsze stoi za jakością?
    Od dłuższego czasu miałam ochotę na masło do demakijażu clinique. Gdy tylko pojawiła się miniaturka zamówiłam je do testów. W gratisie dosta...
  • #blogerkipolecaja 30 perełek do kupienia na rossmannowskiej promocji -55%
    Już za kilka dni rusza słynna promocja Rossmann'a na kosmetyki kolorowe. Co prawda zasady są troszkę nie jasne i nie do końca wiadomo k...

Archiwum

WYSZUKAJ

Zgłoś nadużycie

O mnie

Femperially
Wyświetl mój pełny profil

Obserwatorzy

Etykiety

AA affect alterra anwen arganicare aussie bell bielenda bourjois cantu catrice claresa clinique crazyhair ecocera efiore essence eveline faceboom farmona fluff glamshop golden rose hiskin inglot ingrid isana kobo loreal lovely mac makeup revolution makeupforever maybelline miya miyo moia morphe mylaq mysecret nacomi nam nivea nyx onlybio organic shop oriflame paese pastelcosmetics sensique soraya starsfromthestars sylveco the body shop uzdrovisco
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Femperially, blog kosmetyczny. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.