Stwierdziłam, że podtrzymam passę publikowania hauli zakupowych i w tym miesiącu także pokażę co sobie kupiłam. Poprzedni tego typu post był na początku sierpnia i miałam rację zakładając, że do końca tamtego miesiąca nic nie kupię. Miałam wszystko co potrzebowałam, jednak na wykończeniu. Więc we wrześniu przede wszystkim musiałam uzupełnić braki.



Na instagramie, zobaczyłam, że w gazecie zwierciadło jest dodatek w postaci pianki do mycia twarzy od Basiclab. Po pierwsze, kończyła mi się moja pianka z bielendy, a po drugie nigdy wcześniej nie używałam produktów od Basiclab. Jako kosmetykomaniaczka i osoba, która w miarę śledzi rynek kosmetyczny, nie mogłam nie być ciekawa tej marki. Teraz może już trochę mniej się przewija w social mediach, ale swego czasu praktycznie zdominowała pielęgnację wielu najsławniejszych postaci branży beauty. W empiku do którego mi najbliżej, nie było zbyt wielkiego wyboru, trafiła mi się pianka do skóry wrażliwej, czyli taka, którą sama bym wybrała. Niedawno trafiła do mojej łazienki, więc na pewno pojawi się recenzja.

Poza zwierciadłem z empiku, we wrześniu kilkukrotnie odwiedziłam rossmanna. Pierwsza wizyta dotyczyła zakupu oczyszczającego szamponu. Padło na onlybio i szampon mocny, dogłębnie oczyszczający. Pierwsze użycia już za mną i niestety nie zapowiada się to dobrze.

We wrześniu wykończyłam dwie, a czuję, że przez październik do następnego denka zużyję trzecią tubkę podkładu. Powoli wracam też już do bycia super bladą i myślałam, że sobie skończę podkład z affectu, który mi został z wiosny, ale niestety się zważył i musiał polecieć do torby z denkiem. Swoją drogą w ciągu ośmiu miesięcy w denkach pojawiły się dwa podkłady, a tutaj w czasie jednej edycji najprawdopodobniej wskoczą cztery i poza tym affectem wszystkie realnie skończyłam teraz. Jednak to najświętsza prawda, że jak się kończy to wszystko i na raz.

Także sprawa zakupu podkładu była pilna. Początkowo chciałam przetestować podkład AA z brzoskwinią, ale jak zrobiłam swatcha najjaśniejszego odcienia to okazało się, że gama kolorystyczna jest podobna do truskawki, czyli po prostu ciemna. Jedynkę truskawki używałam w momencie gdy byłam najbardziej opalona i to i tak była ciut za żółta. Więc no chociaż podkład z truskawką był całkiem spoko to nie planuję do niego wracać. Z brzoskwinią też sobie musiałam dać spokój. 

Drugą myślą na temat co bym chciała sobie potestować, był podkład stars from the stars - stars reacher. Zbiera świetne recenzje w internecie i aktualnie jest w super promocji. Przy pierwszej wizycie w rossmannie, wszystkie sztuki były pootwierane, nawet pokazywałam Wam to na instagramie. Przy drugiej mi się poszczęściło i dobrze, że sprawdziłam szafę stars, bo jedna sztuka okazała się nie otwarta. Także kończę sobie ostatnią jaką mam otwartą, tubkę eveline better perfect i zabieram się za testy.

Podobnie do sprawy podkładów, miała się sytuacja z pudrami. Jak ogólnie jestem kosmetyczną minimalistką i preferuję kupowanie takiej ilości kosmetyków, jaką jestem w stanie dość szybko zużyć, tak z pudrami sprawa ma się inaczej. W bodajże marcu, gdy wyszła kolekcja Maxi skusiłam się na oba jej pudry, do tego w podobnym czasie kupiłam rozświetlający puder eveline i matujący z glam shopu. Jak widać w tym zakresie lubię mieć wybór i dostępne różne wykończenia. Pół roku zajęło mi wykończenie satynek od brushup i nuty błysku od Eveline. Glam shop znajdzie nowy dom, bo mnie bieli i wygląda bardzo sucho. To tylko potwierdza, że matujące pudry nie są dla mnie. 

W celu uzupełnienia zapasów, kupiłam satynowy puder brush up, który tak jak wspominałam w poprzednim poście jest świetny, a nie wiem jak długo jeszcze będzie dostępny. No i wreszcie kupiłam odpowiedni puder eveline. Ten rozświetlający o którym wspominałam wcześniej (w różowym opakowaniu) kupiłam przez przypadek, chcąc przetestować ten w fioletowym opakowaniu. Teraz dokładnie sprawdziłam napisy na opakowaniu i o pomyłce nie było mowy. Póki mam resztkę rozświetlającego, przygotuję zdjęcia do posta porównawczego. Myślę, żę to może być ciekawe, jak wypadną zestawione wobec siebie. 

W dziedzinie makijażu skusiłam się też na bronzer, a właściwie puder w ciemnym odcieniu, czyli sławną terakotę w odcieniu 04. Kiedyś to był prawdziwy hit Internetu i przez lata planowałam go sobie kupić. W końcu do mnie trafił i z przyjemnością go sobie potestuję.

Za to nowością dla mnie nie jest róż z alterry w odcieniu peach. Jedno opakowanie już zużyłam, a teraz sobie do niego wróciłam, bo miał świetną formułę i bardzo ładny kolor. Plus kończę mój ulubiony róż w płynie, została mi końcówka różu z palety resort, więc w zakresie różów też u mnie niedostatek.

Ostatnią nowością, poza dezydorantem, który dla nikogo nie jest ekscytujący, jest płyn micelarny Eveline z witaminą C. Ponieważ większość drogeryjnych miceli jest dobra jakościowo, w wyborze tego konkretnego kierowałam się tym, że przyciągnął moje oko na półce w sklepie. 

Zaciekawiło Was coś z moich nowości?

1 komentarz:

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.