Od 4 września miałam ten post w edycji, ale praca mnie tak pochłonęła, że totalnie zapomniałam, że powinnam go opublikować. Teraz szybko to nadrabiam!

W tym roku denko idzie mi zaskakująco dobrze, jestem bardzo zadowolona z kolejnej edycji zużyć. Rzućcie okiem, co wylądowało w torbie z denkiem w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.


1. Brushup x Maxineczka, satin loose powder - bardzo fajny puder, który sprawia, że skóra jest wygładzona i wygląda po prostu idealnie. Na mojej mieszanej skórze bardzo dobrze się utrzymywał i równie dobrze trzymał taki satynowy mat. Obiło mi się o uszy, że kolekcja ta ma być dostępna w sklepach do listopada, więc nie zwlekałam i kupiłam kolejną sztukę.

2. Dessi, Love it!, puder pod oczy - lubiłam nakładać go zarówno pod oczy, jak i na całą twarz. Miał bardzo sypką konsystencję, nie brylił się i zadziwiająco lekko przesypywał się przez sitko. Pod tym względem, takiego pudru jeszcze nie miałam. Biorąc pod uwagę to jak wyglądał na twarzy, był dokładnie taki jak lubię - satynowy i wygładzający. Genialny!

3. Maybelline, sky high mascara - zużyte drugie opakowanie. Mój ogromny ulubieniec, po nieudanej zmianie na tusz claresy, koniecznie muszę wrócić do maybelline.

4. 3 x waciki kosmetyczne - zużyłam różne marki płatków - biedronkowe, lidlowe i z belli. Moim faworytem nadal są te z bebeauty.

7. Eveline, hialuronowy płyn micelarny - spodobał mi się jego aplikator, nawet jeśli czasami zdarzało mu się "pluć" produktem. Dzięki niemu oraz dzięki ogromnej pojemności, płyn wystarczył mi na bardzo długo. Pod względem działania nie mam mu czego zarzucić - skutecznie zmywał makijaż i nie podrażniał skóry.

8. Garnier, płyn micelarny dla skóry wrażliwej - kiedyś używałam tylko tego płynu micelarnego. Obecnie moje wybory są bardziej różnorodne, ale nadal wracam do garniera, bo jest po prostu super skuteczny.

9. Uzdrovisco, tonik-esencja, na ładną cerę - to już mój drugi tonik-esencja tej marki. Jest to bardzo wydajny produkt, o dość gęstej konsystencji, przyjemnym zapachu i dający odświeżający efekt na skórze. 

10. Nacomi, aloe gel, soothing gel formula - skusiłam się na ten krem, bo z tej serii bardzo miło wspominam wersje z kwasem hialuronowym i kolagenem. Aloes wydawał się bezpiecznym wyborem, a jednak bardzo mnie uczulił. Po raz kolejny, nowy produkt do nawilżania mnie uczula. Dlatego też wracam do sprawdzonych produktów, mniej testuję i mam mniej materiałów do udostępniania tutaj.

11. Faceboom, superstar, masło do demakijażu - moja druga zużyta sztuka - dobrze oczyszcza, wymywa się samą wodą i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. Uwielbiam!

12. Veet, plastry do depilacji twarzy - nie zliczę, które to moje opakowanie. W tej kategorii veet nie ma sobie równych.

13. Isana, płatki pod oczy - do płatków isany wracam zawsze. Póki co to moja ulubiona marka płatków pod oczy.

14. Treaclemoon, the raspberry kiss - żele tej marki są niesamowite - przepięknie pachną, a przy tym biorąc pod uwagę stosunek ceny do pojemności warto się na nie pokusić.

15. Nivea, antyperspirant - mój kolejny ulubieniec do którego regularnie wracam. Dwa kolejne mam otwarte na półce.

16. Zara, wonder rose - po upływie czasu kiepsko wspominam perfumy zary. Owszem, zapach był ładny, ale ich trwałość była koszmarna.

17. Joanna, heat protection & smoothness, termoochrona - ależ to była fajna termoochrona. Kupiona przypadkowo, bez większych rozważań, bo złapałam ją w śmiesznie niskich pieniądzach, a okazała się najlepszą z wszystkich jakie używałam. Przede wszystkim była bardzo lekka, nie obciążała włosów, wygładzała je i super przedłużała trwałość wyprostowanych włosów. Na pewno będę jej szukać, czy można jeszcze gdzieś kupić.

18. Vitanativ, odżywka do włosów często mytych - rzeczywiście to idealna odżywka do codziennego stosowania. Taka która nawilży włosy, ale ich nie przeciąży, nawet jeśli będzie stosowana niemal codziennie.

19. Onlybio, hair cycling, regenerujący szampon do włosów - według mnie najsłabszy szampon z wszystkich z tej serii. Najmniej przyjemnie pachnie i najsłabiej oczyszczał. Do tej wersji akurat nie zamierzam wracać.

20. Tołpa, głęboko oczyszczający szampon przeciw przetłuszczaniu - ogólnie to nie jest zły szampon - tak jak deklaruje producent, bardzo mocno oczyszcza. Jednak jeśli chodzi o moje osobiste preferencje to wolę trochę inne konystencje i lepiej pieniące się szampony.

21. Polny Warkocz, Rumianek i Wierzba biała, Szampon No 2 do włosów tłustych - i właśnie ten szampon w pełni wpisuje się w moje gusta. Trochę słabiej oczyszcza, ale za to nigdy mnie nie podrażnił, ma lżejszą konsystencję i lepiej się pieni.

22. Sendo color protection hair mask, maska chroniąca kolor - mimo, że nie posiadam farbowanych włosów i tak z przyjemnością przetestowałam ten produkt. Maska przede wszystkim bardzo ładnie pachnie. Poza tym skutecznie nawilża bez obciążania cienkich włosów. Ostatnio przetestowałam same obciążające maski, więc to odświeżające w końcu mieć coś po co mogę spokojnie sięgnąć i nie obawiać się posklejanych włosów.

23. Isana, ekspresowa maska do włosów - moje włosy chyba nie do końca lubią olejek arganowy. To kolejna maska z tym składnikiem, która nie do końca mi odpowiada. Włosy po niej wydawały się przeciążone.

Jak tam Wasze zużycia ostatnich miesięcy?

2 komentarze:

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.