Tej zimy zrobiłam porządny przegląd maseł do demakijażu w drogeriach. Następne w kolejce ustawiłam olejki. Nie miałam pomysłu od czego chciałabym zacząć, więc zwyczajnie poszłam do natury i zagadnęłam pracującą tam Panią, żeby pokazała mi asortyment z tej kategorii. Zobaczyłam bodajże cztery różne olejki, przy czym Pani z Natury zaznaczyła, że klientki chwalą sobię wyrób Miya. Nie wahałam się zbyt długo, tylko po niego sięgnęłam, ponieważ ich 5-minutowa maseczka oczyszczająca z kompleksem z kwasem azelainowym i glicyną dosłownie rzuciła mnie na kolana swoim działaniem, więc i tak miałam ochotę przetestować więcej produktów marki Miya.
Jako, że właśnie wykończyłam recenzowany dzisiaj olejek, przerzucam się na lżejsze konsystencje, a testowanie olejków przesunę na jesień. Gdy panują wyższe temperatury, olejki przy mieszanym typie skóry nie za bardzo zdają egzamin. Jako, że skupiłam się na wiadomych konsystencjach, nie mam pojęcia "co piszczy w trawie" w związku z wszelakimi piankami czy żelami. Jeśli macie jakiegoś ulubieńca w tej kategorii, dajcie znać.
MIYA COSMETICS, Mysuperskin, olejek do demakijażu i oczyszczania twarzy, oczu i ust
W cenie +/- 30 zł, w zależności od drogerii, otrzymujemy 140 ml mieszanki m.in. olejku z nasion malin, pestek moreli, słodkich migdałów oraz witaminy E. Całość zamknięta jest w prostym, plastikowym opakowaniu z sprawnie działającą pompką.
Myślę, że ważną kwestią jest fakt, że nie jest to pierwszy olejek jaki testowałam. Wcześniej miałam okazję używać olejków z bielendy, czy z Evree (pamiętacie jeszcze tą markę? Wielka szkoda, że już jej nie ma, bo mieli świetne produkty), ponadto bardzo lubiłam tamte produkty. Mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać, choć jak się okazało ten olejek ma totalnie inną charakterystykę. Najchętniej porównałabym swoje wcześniejsze doświadczenia, do tych nabytych z Miya, ale jako, że obecnie Bielenda wycofała tamte olejki z swojego asortymentu, takie porównanie nie ma najmniejszego sensu.
Olejek jest tępy i specyficzny pod palcami - pod wpływem masażu czy choćby w kontakcie z wodą nie zmienia się w lekką emulsję, którą łatwo można zmyć, tylko przybiera gęstą i mazistą formę. W związku z tym ciężko go domyć bez pomocy żelu, bądź pianki. Przy dwuetapowym demakijażu, makijaż jest idealnie zmyty, a skóra gotowa na dalszą pielęgnację. Pomimo problemów ze zmywaniem, doceniam fakt, że nigdy mnie nie zapchał, a wręcz przeciwnie moja skóra była po nim miękka, nawilżona i promienna. Także efekty plus, zmywanie minus.
Jeśli chodzi o wydajność to przy codziennym używaniu, kosmetyk znika w oczach i wystarcza na ok. miesiąc.
Musiałam zużyć całe opakowanie, by w końcu zdecydować się jak go ocenię. Powiem tak, nie jest to zły produkt, bo świetnie dogadywał się z moją skórą, ale nie planuję do niego wracać jako, że nie przepadam za aż takimi komplikacjami w zmywaniu. Zdecydowanie lepiej sprawdzają mi się olejki, które w kontakcie z wodą zmieniają się w emulsję.
Lubicie olejki do demakijażu? Czym najchętniej zmywacie makijaż?
Z tej marki kuszą mnie bardzo kremy do twarzy
OdpowiedzUsuńA tej kategorii od miya jeszcze nie testowałam ;)
UsuńCiekawa jestem :)
OdpowiedzUsuńCzego?
UsuńMiałam swego czasu na niego ochotę, ale czytałam, że jest nieco problematyczny. Ogólnie miya ma hity i produkty typowo meeeh. Sama miałam od nich 3 perełki, do reszty nie planuję wracać :D
OdpowiedzUsuńA wracając do tematyki olejków (:D) po przetestowaniu balsamów/maseł uznałam, że bardziej pasują mi formuły płynniejsze, takie żelowo - olejkowe najlepiej. Wiem, że wspominałaś, że żel - olejek Tołpa Cię nie przekonuje, ale ja jednak zachęcę do testów (skoro przesuwasz na jesień testowanie olejków). Ja miałam go pod koniec lata jakoś i super się sprawdził, bo nie jest tłusty, a super zmywa (dokładnie dość) i dodatkowo daje uczucie dopieszczenia skóry :) Planuję sprawdzić jeszcze podobny produkt alterra. Lirene też ma coś podobnego, aczkolwiek czytałam słabe opinie podobnie jak w nowości soraya - kremie do demakijażu.
Krem do demakijażu już miałam, tyle, że marki nivea. Może i spróbuję Tołpę, aż tak kategorycznie nie odmawiam testów :D
UsuńU mnie się fajnie sprawdził, jedynie czasami był taki cięższy, trzeba go było zmieszać z większą ilością wody, ale po umyciu żelem nie było żadnych problemów :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, z żelem nie było problemu, ale wolę łatwiej wypłukujące się kosmetyki. Przy takim jak olejek miya zawsze istnieje możliwość zapchania :(
UsuńZ naszych drogeryjnych jak na razie tylko olejek kremowy z Polany mnie zachwycił. Ale mimo wszystko nadal uważam, że nic nie ma porównania do koreańskich i japońskich :D Nadal zostaję ogromną fanką Heimish, ostatnio testuję też fajny balsam myjący z Mizona. No i kultowy japoński olejek z DHC... Po kilku falstartach drogeryjnych pozostaję przy tamtejszym rynku ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mało testowałam Polany, sprawdzę ten olejek. Heimish i Mizon to dość sławne marki o dobrych opiniach. Nie dziwię się, że lubisz ich produkty :)
UsuńZ Miya fajnie sprawdziły mi się sera, a miałam ich aż 3. Olejku nie planuję wypróbować, gdyż ogólnie nie przepadam za takim demakijażem. ;)
OdpowiedzUsuńSera są na mojej liście do przetestowania. Najpierw jednak muszę potestować to co mam :D
UsuńOj też nie lubię takich ciężkich i opornych formuł w zmywaniu :)
OdpowiedzUsuńPiątka :D
UsuńOlejków do demakijażu jeszcze nie stosowałam. Będę musiała kiedyś wypróbować.
OdpowiedzUsuńKoniecznie, warto testować nowe formuły ;)
UsuńZ Miya jeszcze nic nie miałam, choć wiele osób sobie chwali tę markę. Zastanawiam się nad kremem SPF, może używałaś?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji. Sama rozglądam się za jakimś fajnym SPF :)
UsuńDawno nie kupowałam tych produktów. Rozejrzę się za tym olejkiem
OdpowiedzUsuńNa pewno dostępny jest w naturze ;)
UsuńNigdy nie używałam olejków do demakijażu. Widzę wiele osób je chwali.
OdpowiedzUsuńDla mnie są świetne. Najlepiej jeśli sprawdzisz na sobie 😉
Usuń