O autorce...
Sekrety Urody Koreanek to dzieło Charlotte Cho - koreańsko - amerykańskiej pisarki, przedsiębiorcy, ekspertki od pielęgnacji skóry. Jest profesjonalną kosmetyczką, założycielką Soko glam - sklepu z koreańską pielęgnacją. Jej porady cytowane są w wielu znakomitych magazynach i blogach.
Dane techniczne.
Książka opatrzona jest w wstęp, 11 rozdziałów, zakończenie i podziękowania. Całość zawarta w 224 stronach. Okładka jest miękka i cienka, niestety łatwo się brudzi i zagina. Lepiej sprawdziłby się grubszy papier albo twarda oprawa. Wizualnie bardzo mi się podoba jest prosta, nieprzekombinowana, a jednocześnie słodka i estetyczna. Każdy rozdział opatrzony jest rysunkami wykonanymi przez Gemmie Correll. Są zabawne i idealnie wpasowane w tematykę danego rozdziału. Byłam nastawiona na iście teoretyczną zawartość. Już na pierwszej stronie zostałam zaskoczona. Charlotte opisuje swoje życie, sposób w jaki znalazła się w Seulu. Pisząc o sposobach jak dbać o skórę i rytuale pielęgnacyjnym Koreańczyków, nie tylko zawiera teorię, ale i swoje osobiste przeżycia, oraz błędy jakie popełniała.
Jak dla mnie najciekawszymi elementami książki były rozdziały o oczyszczaniu, złuszczaniu oraz nawilżaniu. Autorka bardzo skutecznie przekonała mnie, by zastanowić się nad tym czego używam i czy to aby na pewno jest dobre dla mojej skóry.
Moje wrażenia po przeczytaniu
Spodobało mi się to, że wielokrotnie podkreślała, że ważne jest to by zainspirować się samym rytuałem - kategoriami kosmetyków i ich kolejnością. Nie koniecznie musimy używać koreańskich kosmetyków. Ważne by były dopasowane do naszego typu skóry i odpowiadały jej potrzebom. Dwuetapowe oczyszczanie stosuję już jakiś czas, ale nie robiłam tego rano (używałam albo samego płynu micelarnego, albo płynu na bazie wody). Charlotte cierpliwie tłumaczy dlaczego warto i rano myć twarz produktem na bazie olejku, a później wody. W książce znalazło się miejsce dla peelingów, kremów i innych produktów nawilżających (nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jest ich aż tak dużo). Powoli przekonuję się też do stosowania filtrów, choć zastanawiam się czy będzie się sprawdzać pod makijażem. Po typowo uczących rozdziałach czas na przewodnik po Seulu i przydatne informacje, typu jak coś zamówić w restauracji, czy jak korzystać z metra. Na koniec autorka zamieściła fragment o jej ulubionych kosmetykach, wszystkie te kosmetyki znajdziemy w jej sklepie, a niektóre nawet na naszym rynku. Charlotte poleca np. krem bb z Misshy, bardzo popularny na polskim yt.
Czasami każdy potrzebuje impulsu do zmiany - to był mój, by zastanowić się czy na pewno dobrze dbam o swoją skórę. Przeczytanie tej książki zaszczepiło we mnie sympatię do pielęgnacji. Jestem zachwycona "Sekretami urody Koreanek". Zaimponowała mi zarówno wizualnością, treścią, no każdy aspektem. Polecam ją nie tylko miłośniczkom szeroko pojętego wizażu, ale przede wszystkim kobietom, na pewno ta książka zmieni Wasze podejście do pielęgnacji twarzy i ciała.
Czytałyście tę książkę? Jak wrażenia?
Też czytałam i powiem Ci, że inaczej zaczęłam traktować swoją twarz :) Wprowadziłam kilka zmian i owszem, jest lepiej :)
OdpowiedzUsuńDaje do myślenia :)
UsuńCzytałam dawno temu i podobała mi się książka, choć oczywiście nie wszystko mi pasowało ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jakie miałaś zastrzeżenia :)
UsuńZ filtrami to jest problem, bo one po pierwsze lubią zapychać, po drugie lubią bielić, a po trzecie mogą mieć tłustawą konsystencję. Ja pod makijaż używam latem sztyftu tony moly SPF50, ale on ma żelową konsystencję coś jak silikonowa baza pod podkład, więc bazy nie daję. Ogólnie jeszcze nie znalazłam idealnego filtru pod makijaż więc póki co latem wychodzę albo w filtrze+korektor na pryszcze+ puder na cała twarz albo z BB koreańskim z wysokim SPF już w składzie ;)
OdpowiedzUsuńTen sztyft to może być super pomysł, nie widziałam go jeszcze. Na następne wakacje z chęcią go kupię. Na zimę spf15 w podkładzie mi wystarczy ;)
UsuńZgodzę się z Nataszą, sporo filtrów koreańskich wybiela i może zatykać pory. Europejskie też średnio się nadają pod makijaż. Od siebie polecę japoński Biore i koreański Neogen. Tak jak wyżej wspomniano, wiele kremów bb ma wysokie faktory, ale żeby to działało, jednak co jakiś czas trzeba poprawiać, a ja mam tendencje do pudrowania, więc jakoś tego nie widzę :D Btw, jeszcze chwila a zrobię recenzję tego bordowego kremu z Misshy, bo właśnie u mnie leży i czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńMuszę się wreszcie na jakiś skusić, bo bardzo zaniedbuję ochronę przeciwsłoneczną. Sprawdzę i te, które Ty polecasz :)
UsuńJakiś czas temu mnie kusiła ta pozycja, ale mówiąc szczerze ciężko mi się skusić na takie poradniki - nie jestem do nich do końca przekonana. W końcu tak wiele książek do czytania, a tak mało czasu :D Ale być może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńWarto na nią wygospodarować czas, u mnie zmieniła myślenie o pielęgnacji ;)
UsuńCzytałam ją, autorka lubi koloryzować i przesadzać, ale jednocześnie to jedna z przyjemniejszych lektur w tematyce beauty - jest po prostu napisana w niezwykle sympatyczny sposób i bardzo dobrze się ją czyta, a przy okazji można z tej lektury trochę wiedzy wynieść :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńCzytałam :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
UsuńRównież czytałam tą książkę i kilka kroków zmieniłam w swojej pięlegnacji :)
OdpowiedzUsuńFajnie że tak wpływa na dużą ilość osób. Gdybym była jej autorką byłabym dumna z siebie :D
UsuńFajna ta książka, w końcu i ja muszę po nią sięgnąć...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Polecam :). Pozdrawiam serdecznie ;)
UsuńCzytałam tą książkę, całkiem fajna lektura. :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jej jeszcze muszę w końcu po nią sięgnąć:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie będziesz zawiedziona :)
UsuńNigdy nie sądziłam, że będę czytać książkę o pielęgnacji, ale tak też się stało. Bardzo przyjemna lektura :)
OdpowiedzUsuńTeż nie byłam największą fanką pielęgnacji, na szczęście to się zmieniło ;)
Usuńmam tę ksiażkę. Znalazłam w niej sporo ciekawych rzeczy. Próbowałam na sobie i zostawiłam to, co mi się sprawdza :)
OdpowiedzUsuń