Razem z Kamilą z bloga Blonde Kitsune wpadłyśmy na pomysł wspólnego posta. Chcemy zrecenzować jeden produkt, pokazując, że każda z nas wymaga czegoś innego od produktów, zwraca uwagę na inne aspekty, ale też ma inny styl pisania. W naszym przypadku sprawdzają nam się zupełnie różne produkty, więc obiecuję, że potwierdzi się teoria, co osoba to opinia. U mnie będzie recenzja Lovely milky chocolate matte face bronzer, a u Kamili pomadki Maybelline Matte Ink.
Pojemność: 10 g
Cena: 23.69 zł
Skład: Talc, Mica, Polyethylene, Magnesium Stearate, Bis-Diglyceryl Polyacyladipate-1, caprylic/capric Triglyceride, Ethylhexyl Stearate, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Parfum, Hexylene Glycol, Theobroma Cacao Extract, Tocopheryl Acetate, Benzyl Alcohol, Tocopherol, Anise Alkohol, Benzyl Benzoate, CI 77492, CI 77499, CI 77163, CI 77491, CI 77891.
Moja opinia: Z bronzerem jako takim, jest tak, że trzeba do niego dojrzeć. Na początku mojej drogi makijażowej nawet nie myślałam żeby go używać. Byłam świadoma, że łatwo sobie zrobić krzywdę. Po latach testów różnych produktów mogę stwierdzić, że kluczem jest znaleźć dobry produkt i czekoladka lovely nim nie jest. To co mogę docenić to opakowanie - jest ładne i urocze. Na wierzchu wybity ma kształt tabliczki czekolady i nawet pachnie jej aromatem. Posiadam odcień medium. Mam ciepłą, żółtawą karnację, więc teoretycznie ciepławe kolory w lecie pięknie wyglądają na mojej skórze. Nie w tym przypadku ten jest zbyt pomarańczowy. Jeśli nałożymy na prawdę minimalną ilość to jest okej, ale wtedy praktycznie go nie widać. Przy "normalnej" ilości wyglądam jakbym nakładała go palcami bez lusterka. Robi okropne plamy, których nie da się rozetrzeć. Wibo ma dużo lepszy bronzery np. z serii i choose what i want. Według mnie, nie ma co się męczyć z tym lovely. Jednakże nie mogę mu odmówić dobrej trwałości i wydajności.
Opinia Kamili: Hej, hej! Tu Blonde Kitsune, ale dziś gościnnie napiszę wam co nieco tutaj. Dlaczego? A no bo z Glam Girl często sobie rozmawiamy, przyjemnie nam się porusza różne tematy, aż w końcu doszłyśmy do wniosku, że i na blogach skrobniemy coś wspólnie. Spodobał mi się ten pomysł, bo recenzje Glam Girl są konkretne i lubię je czytać, a co ciekawe, często się przy tym nie zgadzamy, nasze odczucia są bardzo odmienne :D
Dziś z mojej strony będziecie mogły poczytać o bronzerze z Lovely w formie czekoladki. Posiadany przeze mnie odcień to Dark Chocolate, jest to ciepły kolor, typowo do ocieplania twarzy. Mnie produkt ten towarzyszy już niemal rok i choć bardzo go lubię, nie jest on niestety pozbawiony wad. Otóż jest za mocno napigmentowany – to, co cieni się przy produktach do oczu, przy kosmetykach do konturowania czy bronzowienia może być zgubne. Nietrudno tu o plamę, za to jej późniejsze roztarcie już może być trudne. Nawet bardzo, czasem kleksy bywają nie do odratowania, także jest to kosmetyk, który wymaga wprawnej ręki. Kiedy jednak już nauczymy się wyczuwać ten bronzer i odpowiednio stopniować go podczas aplikacji, to makijaż staje się bardzo przyjemny – produkt ten pięknie pachnie czekoladą, a zapach jest wyczuwalny nawet po roku „męczenia” czekoladki! Trwałość bronzera jest zadowalająca – u mnie utrzymuje się cały dzień bez żadnego problemu, pod koniec dnia policzki są podkreślone tak samo intensywnie, jak o poranku, po aplikacji. Dodatkowo kosmetyk ten jest niesamowicie wydajny, mimo regularnego stosowania, do denka mu jeszcze daleko i daleko, co w dużej mierze jest też zasługą jego intensywnej pigmentacji – produktu nie trzeba wiele, a w zasadzie im mniej, tym lepiej ;)
Z lewej Chest Nut I choose what i want, z prawej lovely milky chocolate medium |
Zderzenie dwóch skrajnych opinii (w naszym przypadku często tak mamy). Myślę, że zauważacie różnice nie tylko w naszych spostrzeżeniach na temat bronzera, ale i formie całej recenzji. W internecie znajdziecie mnóstwo blogów o tematyce beauty, ale wszystkie się od siebie znacznie różnią. Skupiamy się na innych aspektach, inaczej piszemy, dodajemy inne zdjęcia. Potwierdza się stwierdzenie, co osoba to inna opinia, także warto przed zakupem wyszukać opinie różnych osób.
Dajcie znać w którym teamie jesteście, w moim na nie, czy w Kamili na tak ;). Zapraszam Was do odwiedzenia jej stronki, dodaje przepiękne makijaże i bardzo szczegółowe recenzje. Koniecznie przeczytajcie nasz wspólny post o pomadkach Maybelline.
Jestem w teamie na NIE :) Coś mi w nim nie pasuje..
OdpowiedzUsuńNo właśnie, coś jest nie tak :)
Usuńmialam go ale nie do końca sie z nim polubiłam mam wrażenie że robi mi plamy i jest dla mnie za ciemny :)
OdpowiedzUsuńNa swatche'ach wydaje się jasny, ale na twarzy już taki nie jest... :)
UsuńJa bo nie znam więc trudno jest wybrać mi team ☺
OdpowiedzUsuńDla mnie one są ciepłe jakieś takie ;p
OdpowiedzUsuńChest nut, jak dla mnie ma kolor w punkt. Takie całkiem zimne nie pasują żółtym, ciepłym karnacjom jak moja :)
UsuńNie znam go, ale puder ryżowy miło wspominam :) No i świetny pomysł na wpis!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńZapach piękny jednak odcień mi nie spasowal a szkoda ☹️
OdpowiedzUsuńZ zapachem się zgodzę :)
UsuńJa akurat nie używam bronzerów :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Obecnie nie wyobrażam sobie bez niego makijażu, już nawet rozświetlacz jestem w stanie odpuścić :D
UsuńJa tylko róż na policzkach :D
UsuńPrzyzwyczajam się do niego. Bardzo podoba mi się jak wygląda z bronzerem i rozświetlaczem. Spróbuj :)
UsuńPiszę a propos komentarza wyżej (coś mi blogger nie chce reagować na "odpowiedz"). Według mnie w ogóle zimne broznery u wielu osób wyglądają brudno (w tym u mnie), więc ja wolę zdecydowanie te ciepłe :D
OdpowiedzUsuńA ja pośrednie :P
UsuńLubię odcień Milky Chocolate :)
OdpowiedzUsuńTO fajnie że Ci sprawdził :)
UsuńA dla mnie milky chocolate jest zbyt jasny :(
UsuńWłaśnie kupiłam ten brązer , będę testować ;*
OdpowiedzUsuńhttps://xthy.blogspot.com/2018/10/autumn-orange-jacket.html#comment-form
Daj znać jak się sprawdził :)
UsuńZawsze kieruje się właśnie paroma opiniami ;p wiadomo, że każdy produkt sprawdzi się inaczej na innej skórze :D Bardzo fajny pomysł na wpis! :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuńa ja w sumie mam swoje ulubione bronzery więc nie potrzebuję szukania nowych :D
OdpowiedzUsuńNiby mam swoje ulubione, ale zawsze fajnie znaleźć nową perełkę :)
UsuńLubię się z nim, ale ostatnio najczęściej sięgam po Golden Rose :)
OdpowiedzUsuńJak skończę te co mam to się zdecyduję na golden rose :)
UsuńSilna pigmentacja, plamy..nie...on zdecydowanie nie jest dla mnie. Nie mam jeszcze tak wprawnej reki do nakładania bronzera...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Ja chyba też ;). Pozdrawiam :)
Usuńw opakowaniu wygląda super :) ale nie miałam przyjemności użytkowania tego produktu więc też nie mogę zająć stanowiska czy byłą to rzeczywiście (nie)przyjemność :)
OdpowiedzUsuńMiałam z nim styczność raz czy dwa, jak znajoma mi pożyczyła, ale nie zachwycił mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sara's City
Szkoda, pozdrawiam :)
UsuńSzkoda, że nie do końca się sprawdza.
OdpowiedzUsuńNo szkoda :(
UsuńTrudno mi się wypowiedzieć, w którym jestem teamie, bo nigdy go nie miałam, ale jakoś mnie nie kusi i wpis mnie do niego nie przekonał. Wolę delikatne bronzery o kolorach i wykończeniu, które mi odpowiadają. (A poza tym i tak używam głównie mineralnych kosmetyków do makijażu). W tym podoba mi się design, ale pomysł na "czekoladowe" bronzery też nie jest pomysłem Lovely.
OdpowiedzUsuń