Botanic skinfood to stosunkowo nowa, naturalna marka dostępna w Naturze. Premierę miała jakieś półtora roku temu. Botanic dzieli się na serie hairfood z pielęgnacją do włosów i skinfood - z pielęgnacją do twarzy. Dzięki minimalistycznej i spójnej szacie graficznej zdecydowanie przyciąga uwagę w sklepie, a przystępne ceny dodatkowo zachęcają do testów.

Mimo, że natura w której robię zakupy była bardzo dobrze zaopatrzona w asortyment botanica, mój wzrok od razu padł na malinowy peeling do twarzy. Nabrałam na niego ochotę po wpisie Makeup full of colors i jako że chwilowo byłam bez peelingu, nie buszowałam po półkach ani chwili dłużej, tylko ruszyłam z nim do kasy. 

Po miesiącu intensywnych testów, zapraszam Was na recenzję. 

Botanic skinfood, malinowy peeling do twarzy

Receptura peelingu jest wypełniona składnikami aktywnymi, które karmią skórę dobroczynnymi witaminami, minerałami i antyoksydantami. Formuła została wzbogacona pestkami malin, które doskonale oczyszczają skórę, usuwają martwe komórki naskórka i pobudzają naturalne procesy regeneracji skóry. Ekstrakty z malin i eukaliptusa działają ściągająco, wygładzająco i odświeżająco poprawiając kondycję skóry.

Peeling zapakowany jest w kartonowe opakowanie, wypełnione wszelkimi potrzebnymi informacjami na temat składu i obiecywanego działania. W środku kartonu, znajdujemy ciemne, szklane opakowanie z ładnymi i prostymi etykietami. Podoba mi się takie rozwiązanie - pudełeczko z wszystkim co chce nam przekazać producent i szklana "zawartość". Wizualnie botanic też daje radę! Dodatkowo przemyślano i zabezpieczono zawartość przed ciekawskimi za pomocą warstwy sreberka.

Za każdym razem jak otwieram słoiczek myślę o moim ulubionym dżemie malinowym. No bo czyż to tak nie wygląda?! I śmiem twierdzić, że nawet odrobinę tak pachnie, Na szczęście nakładając go na buzię nie mam wrażenia jakbym smarowała się dżemem :P. Konsystencja peelingu to przezroczysty żel z zatopionymi drobinkami w postaci pestek malin o dwóch wielkościach. Drobinki te owszem bywają dość ostre, ale jest ich stosunkowo mało by nazwać ten kosmetyk mocnym zdzierakiem.Wręcz przeciwnie, powiedziałabym, że delikatnie masują skórę, przez co peeling nadaje się nawet do codziennego użytku. 

Po użyciu tego produktu, otrzymujemy odświeżoną i przyjemną w dotyku skórę. 



To nie jest zły peeling, wszystko zależy od tego czego szukasz. Jeśli najbardziej lubisz zdzieraki to raczej nie będziesz zadowolona z tego kosmetyku. 

Ja jestem fanką średnioziarnistych peelingów mechanicznych, które na ogół staram się wykonywać raz w tygodniu. Lubię to wyważenie w ilości i grubości drobinek, by ani nie wykonywać nimi samego masażu, ani nie czuć zbyt mocnego tarcia. Tutaj mam mieszane uczucia, bo bardzo podoba mi się wygląd, zapach i cała koncepcja, ale drobinek jest ciut za mało. Owszem z chęcią będę po niego sięgać jeszcze przez najbliższe kilka tygodni do codziennego masażu skóry (jest piekielnie wydajny), ale nie planuję ponownego zakupu.

Jestem mega ciekawa co Wy sądzicie o tym produkcie? U mnie jak widać przyniósł dużo emocji, więc tym bardziej czekam na Wasze komentarze.

24 komentarze:

  1. Ja akurat lubię testować peelingi, więc ten z chęcią bym wypróbowała :D Ale akurat wolę bardziej zdzieraki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam malinowe kosmetyki, będę miała ten peeling na uwadze 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałęm z tej marki żel do mycia twarzy i dobrze się sprawdzał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie w opakowaniu wygląda jak dżem 😍 Dla mnie jednak chyba byłby za słaby, z resztą mam taki zapas peelingów na najbliższe miesiące, że nie potrzebuje nowego 🙈🙈🙈

    OdpowiedzUsuń
  5. Drobinek jest mało, ale jak dla mnie były naprawdę ostre :P Choć oczywiście ogólne zdzieranie na średnim poziomie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam jeszcze z nim do czynienia, ale chętnie bym wypróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super ma konsystencję, ale dla mnie pewnie byłby za słaby :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tego co kojarzę to kilka osób pisało o nim niezbyt pochlebne opinie, znaczy może nie były złe, ale mam wrażenie, że jest najsłabszym ogniwem z całej gamy produktów. Jeśli Ty byłaś rozczarowana mocą zdzierania to i ja będę, bo zdecydowanie jestem fanką mocniejszego zdzierania :) Natomiast sam wygląd bardzo.. apetyczny! Sama miałam/mam okazję już poznać całkiem niezłą ilość produktów tej marki, na liście mam jeszcze maseczki do twarzy i hydrolat. Być może sprawdzę też inne wersje masek do włosów. A ostatnio widziałam, że pojawił się w ofercie tej marki produkt przypominający masło orzechowe!!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam masło orzechowe, więc z pewnością zerknę co i jak :)

      Usuń
  9. Malinowy dżem i do tego delikatny peeling to akurat coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie jak będziesz w Polsce to odwiedź naturę, albo pisz to wyślę :)

      Usuń
  10. Faktycznie wyglada jak dzen...a to tego malina...mniam!

    Obserwuje, a wolnej chwili zapraszam Cie do moje krolestwa..niedawno tu zagoscilam, ale mam nadzieje, ze na dlugo! :)

    Pozdrawiam

    https://synergia-zmyslow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.