Muszę przyznać, że jestem naprawdę zadowolona z tego, jak dobrze udało mi się prowadzić bloga w styczniu. Zgodnie z noworocznym postanowieniem wróciłam do regularnego publikowania i udało mi się utrzymać systematyczność. Teraz czas iść za ciosem i kontynuować dobrą passę.

Luty chciałabym zacząć od wpisu z przeglądem styczniowych zakupów. Choć nie ma ich zbyt wiele, postanowiłam co miesiąc podsumowywać swoje wydatki, niezależnie od ich wielkości. Inspiracją jest dla mnie Ania z bloga Me and My Passions, która nie tylko pokazuje swoje nowości, ale również podlicza ich koszt. Zamierzam zrobić to samo i sprawdzić, ile faktycznie wydaję na kosmetyki.

Swoje pierwsze zakupy zrobiłam już w Nowy Rok, skuszona promocją 2+2 w Glam Shopie. Od premiery kolekcji „Z Fioletem” miałam na oku produkty do konturowania w formule cream to powder. Nigdy wcześniej nie używałam kosmetyków w takiej konsystencji, więc tym bardziej byłam ciekawa, jak się z nimi pracuje. Ponieważ nie przepadam za kremowymi rozświetlaczami, zdecydowałam się jedynie na bronzer i róż. Kolory wydają się dobrze dobrane – wybrałam bronzer Czekolada i róż Różany. Są nieco ciemniejsze, ale właśnie takich odcieni brakowało mi w toaletce.

Jako dodatkowe dwa produkty wybrałam pędzelki. Pierwszy to GlamBrush O130 – malutki, precyzyjny pędzel do ust. Nigdy wcześniej nie miałam takiego akcesorium, ale ostatnio wciągnął mnie trend na ombre lips i potrzebowałam czegoś do rozcierania konturówki z pomadką.

Drugi to GB18, który kupiłam z myślą o rysowaniu precyzyjnych kresek. Na żywo wydaje się jednak dość szeroki, więc muszę go przetestować – wygląda bardziej jak pędzelek do brwi, ale zobaczę, czy sprawdzi się w moim zamyśle.


Skończyły mi się dotychczasowe żele pod prysznic, więc musiałam zaopatrzyć się w nowe. W Rossmannie skusiłam się na limitowaną edycję od Isany – Gemeinsam ist es am schönsten. Pod względem konsystencji i jakości to klasyczny żel tej marki, ale jego zapach totalnie mnie zachwycił – to najpiękniejsza kompozycja, jaką kiedykolwiek spotkałam w ofercie Isany. Jest wyjątkowo intensywny i niepowtarzalny. Dominują w nim wyraźne nuty orzechowe, a nawet delikatna orzechowa słodycz, choć trudno mi dokładnie określić, co przypomina. Może jakieś nadzienie orzechowe? Od pierwszego użycia próbuję skojarzyć, co tak pachniało, ale nadal nie mogę sobie przypomnieć! 😅

W Rossmannie skusiłam się również na czarną kredkę z kolekcji Brush Up x Maxineczka. To kolejny zakup inspirowany oglądaniem beauty YouTube i moją chęcią eksperymentowania z makijażem. Mam już za sobą pierwsze testy i muszę przyznać, że to niesamowicie trwały produkt – zwykły płyn micelarny ma z nim spore trudności. Do tego kredka jest intensywnie czarna i świetnie napigmentowana. Zapowiada się idealnie do zabawy i nauki nowych technik makijażowych!

Drugi żel pod prysznic kupiłam w Naturze – zdecydowałam się na malinowy wariant z ich marki własnej Seyo. Nie znalazłam nic innego, co by mnie zainteresowało, a wiem, że Seyo oferuje dobre i niedrogie żele. Ten również mnie nie zawiódł – ma piękny, malinowy zapach.

Ostatnim zakupem był antyperspirant Nivea, który jest moim stałym wyborem – nie wyobrażam sobie codziennej pielęgnacji bez niego.

Niestety, nie mam zdjęć tych trzech produktów, bo zostawiłam je w drugim domu i zapomniałam je sfotografować 🙈.

Łącznie za wszystkie te rzeczy zapłaciłam 125,16 zł.

Dajcie znać, czy mieliście okazję testować któryś z tych kosmetyków i jak się u Was sprawdziły! 😉

Brak komentarzy

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.