Słyszeliście już o nowej podmarce Bielendy - Faceboom? Chyba wszyscy musimy się zgodzić, że spójne i jednokolorowe opakowania całego asortymentu przyciągają wzrok na drogeryjnych półkach. Mój, jako fanki różowego tym bardziej ;). No i jeszcze te nazwy - wrażliwy przyjaciel, sypki flirciarz, zaradna wizjonerka... Świetna i przemyślana robota marketingowa. Brawo!

Odkąd zobaczyłam tą markę w premierach wiedziałam, że prędzej czy później się na coś skuszę. Stało się to szybciej, ze względu na maseczkę Giętka idealistka. A konkretnie stoi za tym historia. Swojego czasu dużo oglądałam filmików i relacji Vanessy Beautyvtricks na insta i ona polecała algowe maseczki, w tym dr jarta, które oprócz zachwycających efektów nie były problematyczne w aplikacji i fajnie się ściągały w formie jednego płata. Jedna maseczka dr jarta kosztuje ok. 50 zł i tak odkładałam i odkładałam zakup, aż wpadłam na to, że może właśnie giętka idealistka będzie czymś podobnym, a może nawet zamiennikiem. Kiedyś kupię dr jarta i z chęcią porównam. 

Co by maseczce nie było smutno w poście dokupiłam piankę - puszystą kumpelkę, choć z biegiem czasu żałuję tego zakupu. Mogłam lepiej wziąć puder enzymatyczny, który zbiera same zachwyty.faceboom puszysta kumpelka giętka idealistkaFaceboom, Oczyszczająca pianka do twarzy, Puszysta kumpelka

Jestem naturalną, wegańską, oczyszczającą pianką do mycia twarzy. Zadbam o każdy rodzaj cery, a w szczególności zatroszczę się o tę wrażliwą i skłonną do podrażnień. Usuwam makijaż, odświeżam i dokładnie oczyszczam.

Dlaczego napisałam, że żałuję zakupu? A no bo kolejny raz nabrałam się, że tym razem moja miłość do pianek zostanie odwzajemniona... Bardzo lubię te koreańskie, a z polskimi już dawno powinnam dać sobie spokój, bo wszystkie są identyczne - tylko i wyłącznie fajnie odświeżają skórę. Nie nadają się do wieczornej pielęgnacji, ze względu na mały wpływ na skórę. Rano zaś to całkiem przyjemna forma obudzenia skóry. 

Faceboom, gumowa maska algowa peel off, Giętka idealistka

Jestem naturalną, gumową maską algową do twarzy typu peel-off. Po nałożeniu mnie na cerę stopniowo tężeję, tworząc na skórze miękki w dotyku opatrunek. Posiadam składniki pochodzenia roślinnego i przygotowuję, skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjncyh. Jestem polecana do każdego rodzaju skóry - suchej, wrażliwej, tłustej i mieszanej ze skłonnością do niedoskonałości oraz dojrzałej. 

P.S. Tak samo jak Ty, nie lubię SLS, PEG-ów, parabenów i olei mineralnych.  Kocham za to zwierzęta, naturalne składy, dbam o środowisko, a do tego pochodzę z Polski!

Giętką idealistkę otrzymujemy w dość sporym, odkręcanym kubeczku w formie proszku. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to zapach - jest podobny jak w piance (perfumowany), ale dużo bardziej intensywny. Co do sypkiej formy, trochę bałam się, że dam za dużo, albo za mało wody i nie wyjdzie mi odpowiednia konsystencja, ale na szczęście podążając za wskazówkami z opakowania - udało się. Producent zaleca rozrobić proszek z dwoma łyżkami letniej wody, przez co otrzymujemy gęstą papkę z kilkonastoma drobinami. Nie nazwałabym ich raczej peelingującymi. Jeśli zastanawiacie się czy maseczki wystarczy na pokrycie całej twarzy to nie macie się o co martwić. Ja początkowo nakładałam ją lekką ręką, ale zostało jej tyle że aż dołożyłam drugą warstwę. Mimo, że dodałam do proszku dość ciepłej wody, to już od pierwszego kontaktu maseczki ze skórą czułam przyjemne orzeźwienie, a po dłuższym czasie zdecydowane schłodzenie twarzy. Produkt miał zastygać ok. 10 - 15 minut, ale zrobił to maksymalnie w 5 i to do samego końca. Równocześnie z zastyganiem, kosmetyk dość mocno ściągnął skórę (to normalne przy maseczkach typu peel off, ale aż tak silnego ściągnięcia nie czułam jeszcze nigdy). Szczerze mówiąc było to dość irytujące uczucie. Dlatego też dość szybko zdecydowałam się na zerwanie Giętkiej Idealistki. Maseczka rzeczywiście okazała się gumową maską i zerwała się jako jeden płat w totalnie bezbolesny sposób. To co zastałam zaś pod spodem.... O rany, dawno nie miałam aż tak miękkiej, gładkiej i świetlistej skóry. Od zawsze wiedziałam, że algi działają cuda z moją skórą, ale nawet nie myślałam, że aż tak. Przed użyciem czytałam kilka opinii na różnych blogach na temat tego kosmetyku i podzielam zachwyt dziewczyn (nie widziałam ani jednej negatywnej opinii). Na pewno przymierzę się do kolejnego opakowania.
Markę Faceboom oceniam jako przedłużenie bielendy. Pianka jest słaba, nic odkrywczego, ale maseczka to dla mnie prawdziwy hit. Na pewno kupię do testów także puder enzymatyczny, którego receznję ostatnio gdzieś czytałam i zobaczę nowe maseczki, jakie wyszły.

Miałyście okazję testować faceboom? Jak wrażenia? Co Wam wpadło w oko?

20 komentarzy:

  1. Te nazwy rzeczywiście są świetne. Nie wiem czemu ale jakoś ten róż nie pasuje mi do Bielendy i ciągle mam wrażenie, że to podmarka zupełnie innej marki 😂 co prawda nie lubię bawić się w maski w proszku ale efektami czuje się zachęcona do jej zakupu 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie fajnie że poszli w coś totalnie innego. W końcu bieledna już jest, nie potrzebne jej przedłużenie w postaci kolejnej podobnej marki. Ja też nie lubię sama mieszać masek, ale zapewniam że w tym przypadku warto :)

      Usuń
  2. Też testowałam i uwielbiam :) Zaobserwowałyśmy bloga :*

    Pozdrawiam ♥
    www.twinslife.pl (klik)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam ich serum. Szkoda, że pianka się nie sprawdziła bo miałam w planach ją kupić, ale chyba odpuszczę :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo serum nawet nie widziałam. Chętnie ogarnę co to za gagatek :)

      Usuń
  4. Z czasów, gdy Baby Boom było osobną marką mam peeling do twarzy i krem, plus peelingi do ciała. Z obecnej oferty, gdy Bielenda wykupiła te markę mam piankę do mycia twarzy, ale jeszcze czeka w kolejce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, właśnie uświadomiłaś mi że bielenda wykupiła tą markę. Nie miałam pojęcia. Mam nadzieję że Ty bardzej polubisz się z pianką ;)

      Usuń
  5. Czekam aż trochę stłumią zapachy w kosmetykach

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę ją na sobie wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jestem pewna czy dodał się mój komentarz.. Ech #najgorzej :D Maskę mam w planach! Czytałam same pozytywne opinie na jej temat. Glinkową of kors też chcę :P Pianka od początku mnie nie przekonuję, bo jest za delikatna i właśnie nadaje się tylko rano. Sama mam krem w użyciu aktualnie i miałam peeling. Cudne zapachy ma ta seria, mimo, że nie jestem fanką słodkich woni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się nie dodał, bo widzę tylko ten ;). Właśnie nie patrzyłam jakie dokładnie maseczki wyszły, ale jak glinkowa to musi być moja. Swoją drogą ciekawe czy będą jakieś inne serie. Może będą iść kolorami. TO by było fajne :D

      Usuń
  8. Będę miała tę maskę na uwadze ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie miałam pojęcia, że Faceboom to podmarka Bielendy! Ogólnie o ich kosmetykach czytałam co nieco, ale jeszcze żadnego nie używałam. Nawet przymierzałam się do tej algowej maski, miałam ją w koszyku, ale ostatecznie zrezygnowałam i nie kupiłam, mimo wielu pozytywnych opinii. Przy następnych zakupach jednak będę o niej pamiętać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim razie muszę skusić się na tę algową maskę, bo chyba jeszcze nigdy nie miałam podobnej :) Chociaż to uczucie ściągnięcia trochę przeraża moją suchą cerę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja skóra jeszcze nie wysuszyła się tak tragicznie pod wpływem mrozu, więc nie wiem, nie pomogę ;)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.