sierpnia 02, 2021
Fluff balsam do demakijażu malina i migdały - porównanie z Clinique take the day off
Od zawsze bardziej interesowałam się makijażem niż pielęgnacją. Chyba po prostu wychodziłam z założenia, że malowanie wiąże się z zabawą i szaleństwem kolorów, a dbanie o skórę z poważnymi tematami i specjalistyczną wiedzą. Trochę tak jest, źle dobraną pielęgnacją moża łatwiej zrobić sobie krzywdę niż chodzeniem przez jeden dzień w niezbyt udanym makijażu. Nie mniej, bez pielęgnacji nie ma makijażu. Na nie wypielęgnowanej skórze nawet najdroższe i najlepsze kosmetyki będą wyglądać tragicznie. Od początku świetnie zdawałam sobie z tego sprawę i szukałam dla siebie miejsca w labiryncie pod tytułem "świadoma pielęgnacja". Nie sądzę, bym już dobrnęła do mety, ale mam nadzieję, że zmierzam w dobrym kierunku.
Jestem posiadaczką skóry mieszanej - tłustej w strefie T i normalnej na bokach twarzy. Rzadko zmagam się z suchymi skórkami. Może jedynie zimą, przy ekstremalnych mrozach. Od lat do demakijażu, najchętniej sięgam po olejki i masła. Zimą staram się zawsze mieć coś takiego w szafce, latem robię większe odstępstwa ku żelom i piankom.
O ile olejki do demakijażu od dawna są dostępne w asortymencie drogeryjnych marek, choćby u Bielendy, tak do niedawna na próżno mogłyśmy wypatrywać masła do demakijażu. I to w sumie nie tylko w drogieriach, ale w perfumeriach także. Gdy trzy lata temu zainteresowałam się taką formą zmywania makijażu, do wyboru miałam Clinique take the day of albo the body shop camomile sumptuous cleansing butter. I mimo prężnego rozwoju szeroko pojętej branży beauty, dopiero niedawno ten wybór się rozszerzył. Jeśli chodzi o drogerie swoje masła wydały marki fluff (nawet w dwóch wersjach), face boom i ingrid.
Moim pierwszym masłem do demakijażu było sławne take the day of. Pamiętam, że bardzo podobała mi się jego formuła i działanie, ale nie uważałam by cena była temu adekwatna. Tym bardziej się cieszę, że drogeryjne marki nadrobiły braki w swoim asortymencie.
Z trzech drogeryjnych marek o których nowościach Wam wspomniałam, pierwsze wyszło masło marki fluff w dwóch wersjach: malinowej i leśnych jagód. Zebrały moc pozytywnych recenzji, czytałam tylko jedną negatywną, więc to od nich postanowiłam zacząć testy. Oczywiście skusiłam się na opcję malinową. Zdecydowanie wolę ten owoc niż jagody.
Fluff Makeup Removing Melting Balm, Balsam do demakijażu Maliny z migdałami
Dla kogo? Jeżeli masz dość płynów micelarnych, które podrażniają oczy i skórę, a do tego średnio domywają makijaż... nasz balsam jest dla Ciebie! Co zrobi dla Twojej skóry Balsam do demakijażu Maliny i migdały? Perfekcyjnie zmyje nawet wodoodporny makijaż. Dodatkowo zaskoczy Cię konsystencja - balsam zamienia się w olejek gdy tylko go dotkniesz :) Nie wysuszy i nie podrażni Twojej skóry. *
Balsam otrzymujemy w plastikowym, różowym słoiczku, a zawartość zabezpieczona jest sreberkiem. Już po otwarciu opakowania intensywnie czuć zapach, na mój nos, mieszanki malinowego jogurtu Jogobella, gum mamb i migdałów. Słodko i apetycznie! Produkt wyglądał na zbite masło, a ku mojemu zaskoczeniu gładko można wbić w nie palec. Totalnie inna konsystencja niż w Clinique - tam masło było zbite i dopiero po rozgrzaniu palcami zmieniało się w olejek, zaś w przypadku fluff jest mięciutkie, tak jak zwykłe masło do jedzenia w temperaturze pokojowej. Bardziej obrazowego porównania nie da się wymyślić :D. Kosmetyk przy masowaniu na twarzy zmienia się w olejek. Testowałam go zarówno jako pierwszy etap pielęgnacji - bezpośrednio na makijaż i jako drugi - po wstępnym zmyciu makijażu płynem micelarnym. W pierwszym przypadku balsam w stu procentach usunął podkład i cały makijaż twarzy, poradził sobie z cieniami, tuszem do rzęs, a nawet produktami do brwi. Trochę problemów miał z płynnymi pomadkami Maybelline Super Stay, ale z wszystkimi innymi dał sobie radę. Pod względem radzenia sobie z makijażem, nie mam mu nic do zarzucenia. Doceniam także to, że skóra po użyciu tego produktu jest miękka i dokładnie oczyszczona. Ani razu balsam fluff mnie nie zapchał. Za to muszę zaznaczyć, że w moim przypadku zmywanie oczu skończyło się pieczeniem i mgłą. Zrobiłam dwa podejścia i za każdym razem było to samo, później omijałam okolice oczu i domywałam je micelem. Po prostu szkoda mi było męczyć oczy. Jako drugi etap pielęgnacji - uzupełnienie wstępnego zmywania makijażu micelem, sprawdził się równie dobrze. Domył ewentualne resztki i wciąż pozostawiał skórę w świetnej kondycji.
Po prawie miesiącu codziennego używania, ubyła może 1/3 opakowania, także bez wątpienia jest to wydajny kosmetyk.
Oceniam ten produkt na piątkę z plusem, z pewnością wyląduje w ulubieńcach. Ma przyjemny zapach, fajną konsystencję, jest skuteczny w zmywaniu makijażu. Podrażnianie oczu przebaczam, wiele płynów micelarnych mi to robiło, a co dopiero balsam.
Miałyście okazję testować ten produkt? Co sądzicie o balsamach do demakijażu?
Myślę o przetestowaniu tego produktu, ba chyba go mam nawet na wishliście, ale słabo mi idzie z tym, bo zawsze coś innego mi wpadnie do testów zamiast tego masła albo wracam do ulubieńców🙈 Mam nadzieję, że uda
OdpowiedzUsuńmi się w końcu poznać jego fenomen 😉
Ja też długo odkładałam zakup :D
UsuńMam go dzięki Sabince w zapasach, ale zostawiam na jesień! Latem wolę jednak dużo lżejsze formuły :) Jednak nie mogę doczekać się testów, bo kocham wszelkie nietypowe konsystencje! Chociaż z drugiej strony jeśli chodzi o demakijaż nieco się ich obawiam po przygodzie z mawawo i dużym rozczarowaniu tym produktem. Ale skoro ten radzi sobie nawet z tuszem to brzmi super!
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa jak Ci się sprawdzi :)
UsuńBardzo go polubiłam, mnie na szczęście nie szczypią po nim oczy :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, to mega wygoda dokładnie wszystko zmywać jednym produktem ;)
UsuńO właśnie byłam go ciekawa, bo widziałam go jakiś czas temu chyba w rossku i nawet się nad nim zastanawiałam...Chyba jednak pozostanę przy twardszych konsystencjach. jestem wierna Heimish (borze szumiący, jak ja kocham ten balsam <3). Btw. kiedyś pisałaś o borówkowej Bielendzie do mycia, nie? Kupiłam ją nawet niejako z Twojego polecenia, ale po tym jak napiszę reckę, to z chęcią ją oddam :D nie chcesz może?
OdpowiedzUsuńZapomniałam o Heimish, a konkretnie o tym, że też mają w swojej oferci masło. No nic, może kiedyś się skuszę, choć ja z kolei wolę bardziej miękkie konsystencje. Pisałam i polecałam ;), dziękuję za propozycję, ale póki co mam sporą listę nowości które chciałabym przetestować. Chwilowo nie planuję wracać do borówki ;)
UsuńPreferuję jednak płyny micelarne :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś zmienisz zdanie ;)
UsuńFaktycznie Twój ma o wiele gładszą konsystencję od mojego :) Take the Day Off nie lubiłam :P
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego zdziwiłam się jak zobaczyłam Twoje zdjęcia ;)
UsuńZgadza się, zapach jest przedni ;)
OdpowiedzUsuńJa też :)
OdpowiedzUsuń