Glam shop to autorska marka Hani Knopińskiej, dawniej znanej na youtubie jako Digitalgirl13. Hania swoją działalność związaną z produkowaniem kosmetyków, zaczęła w maju 2014 roku, od wypuszczenia serii pędzli. Początkowo w sklepie pojawiały się kolejne pędzle, później dołączyły palety magnetyczne i stopniowo kosmetyki kolorowe, począwszy od cieni. Obecnie asortyment sklepu jest tak bogaty, że spokojnie można wykonać pełen makijaż tylko przy użyciu tej marki. Powoli pojawiają się też pierwsze produkty pielęgnacyjne.

Rozwój Glam Shopu obserwowałam od początku istnienia sklepu, ale dopiero teraz zdecydowałam się na zakupy. W sumie nabyłam paletę magnetyczną, 20 cieni matowych, 3 turbopigmenty, gąbkę Glam Sponge, korektor oraz próbkę podkładu Klasyk. W dzisiejszym poście chciałabym się podzielić z Wami moją opinią na temat tych produktów.

Jak wiecie, jestem ogromną fanką cieni - uwielbiam szaleć z makijażem oka. Obecnie moja kolekcja palet jest bardzo skromna. W ciągu ostatniego roku, moja trzyletnia siostrzenica wyprowadziła mi z toaletki tyle cieni, że wreszcie miałam wymówkę kupić coś nowego :D. Przeglądałam gotowe palety z różnych marek, ale żadna z nich mnie nie zainteresowała. Stwierdziłam, że sama stworzę swoją paletę. Sporo marek oferuje palety magnetyczne i pasujące do nich wkłady, ale ani chwili się nie wahałam, tylko wybrałam Glam Shop. Wymarzyłam sobie ciepłą paletę, złożoną z odcieni żółtego, pomarańczowego i różu. Ostatni rząd poświęce na błyski, miały być same turboty, ale jednak chciałabym przetestować także marmurki i welury. Na ten moment zostało mi też miejsce na cztery maty. Pierwotnie miały to być dwie czerwienie i dwa chłodne fiolety, ale w miarę używania palety stwierdziłam, że jednak bardziej przyda mi się coś ciemnego do akcentowania zewnętrznego kącika. W czasie pierwszych testów używałam w tym celu mojej kochanej palety morphe, ale jednak jest to inna jakość cieni i nie łączą się tak dobrze z Glamem, jakbym sobie tego życzyła. 

Pierwsze spotkanie z matami było zaskakujące. Niespodziewałam się aż tak intensywnego pigmentu i nałożyłam tak dużo cienia, że nie miałam go już gdzie blendować. Następnym razem wiedziałam, by nie szaleć i na spokojnie wystarczy mi minimalna ilość nabrana na pędzel. Przez intensywną pigmentację, cienie mocno się pylą i czasami potrafią osypać. Ponadto cienie bajecznie się blendują i łączą ze sobą. Pozostają na miejscu zarówno przy użyciu bazy czy korektora pod spód. W pełni spełniają moje oczekiwania.

Nie mogłam odmówić sobie zakupu turbopigmentów. Słyszałam, że to zupełna inna jakość błysków i mimo, że nie byłam fanką wszelakich pigmentów, wolałam makijaże w matach, musiałam na własnej skórze je sprawdzić. Zdecydowałam się na trzy odcienie, wszystkie w różowej tonacji - top nude, koronkowy róż i globalny glam. Na swatchach sklepu top nude wydawał się bardziej złoty, ale w rzeczywistości baza owszem ma w sobie złoto, ale poblask jest różowo-pomarańczowy. Koronkowy róż i globalny glam to dwa odcienie typowego różu. Wszystkie trzy odcienie rzeczywiście dają piękny efekt na powiece, wręcz płatkowy. Bardzo ciężko było uchwycić zarówno efekt jak i rzeczywiste kolory na zdjęciach. Oczywiście na poniższe zdjęcia nie nakładałam żadnego filtra.




Przy okazji zakupu palety uzupełniłam braki w postaci korektora w letnim, nieco ciemniejszym odcieniu. Wybrałam glamowy korektor pod oczy nr 3. Jego opakowanie jest utrzymane w starej kolorystyce sklepu - biel i holograficzne napisy. Obecnie flagowym kolorem sklepu staje się róż i właśnie takie są opakowania najnowszych produktów. Korektor zawiera 5 ml kosmetyku i klasyczny, błyszczykowy aplikator. Krycie korektora jest średnie, ale i tak mocniejsze niż w przypadku wielu drogeryjnych. Produkt jest elastyczny i łatwo rozprowadza się pod okiem, przy czym lekko zastyga, ale nie podkreśla zmarszczek mimicznych. Sam w sobie daje nawilżające wykończenie, a w połączeniu z pudrem puff cloud wygląda jak skóra niemowlęcia. Idealny korektor na co dzień.

Z "pełnowymiarowych" rzeczy, kupiłam także gąbeczkę Glam Sponge. Myślałam, że gąbka z wibo jest miękka i idealna. Ale Glam Shop dopiero zrobił robotę! Gąbeczka ma inny kształt niż moja ulubiona do tej pory z wibo, jest grubsza i krótsza. Wyraźnie puchnie pod wpływem wody i jest mega mięciutka. Świetnie sprawdza się do rozprowadzania produktów płynnych. Dodatkowo jest to jedyna gąbeczka z której domywaniem nie mam problemu. Na pewno jest to pierwszy, ale nie ostatni mój egzemplarz.

Do zamówienia dorzuciłam próbkę podkładu Klasyk. Jest to chyba najbardziej rozchwytywany produkt ze wszystkich na stronie. W sumie robiłam trzy zamówienia, a tylko raz jakakolwiek próbka była dostępna. Trafił mi się odcień o nazwie Wanilia 0. Myślałam, że będzie dużo za jasny, ale na szczęście to tylko kilka tonów i spokojnie mogłam go testować, nie wyglądając jak duch. Moja saszetka zawierała bardzo dużo podkładu, nosiłam go bodajże przez 7 dni. Kosmetyk ma dość rzadką konsystencję, jak na tak mocno kryjący podkład. Bo krycie jest zacne. Do tego Klasyk ma satynowe wykończenie (zazwyczaj nosiłam go po 7 godzin i przez ten czas się nie wyświecał) i jest ultra trwały. Ogólnie jestem zwolenniczką pudrowania podkładów, lepiej wtedy pracuje mi się z bronzerem czy różem, ale ten tak pięknie wyglądał solo, że zdarzało mi się nie używać pudru i wciąż świetnie się utrzymywał. Nabrałam dużej ochoty na zakup pełnowymiarowego opakowania.

Niespodziewałam się, że przygoda z Glam Shopem pójdzie w aż tak dobrym kierunku. Żadnego rozczarowania, same fajne produkty, a wręcz hity! Z cieniami jeszcze długo będę się bawić tworząc kolejne kombinacje i na pewno dokupię brakujące wkłady. Czy powstanie kolejna paleta? Zobaczymy ;). Korektor super! Sięgam po niego codziennie i jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Gąbeczka totalny mst have - mięciutka i łatwa w utrzymaniu w czystości. Próbka podkładu zdecydowanie zachęciła mnie do dalszych testów. Poważnie rozważam zakup!

Testowałyście już jakieś produkty tej marki? Jak Wasze wrażenia?

26 komentarzy:

  1. Jak zapewne pamiętasz jestem absolutną fanką Kwitnącej Wiśni, którą kocham bezgranicznie, Bohema też ma u mnie specjalne miejsce. Dlatego cienie Hani to takie miłe, głaszczące serduszko kosmetyki. Mam pojedyncze błyski, które kupiłam, właściwie nie wiem po co, bo ich nie używam, ale błyski GlamShopowe mają to do siebie, że nie da się jednoznacznie określić ich koloru. W sensie nigdy nie jest to jeden. Mam teraz nową paletę drogeryjną, o której niedługo napiszę i jest tam zdanie, ze zawiera ona duochromy... No cóż, po duochromach Hani nic już nie jest takie samo :D Mam też pędzel do pudru, który bardzo lubię i właściwie chyba kupię więcej pędzli, bo wydają się naprawdę zacne. A tą gąbeczką mnie zaciekawiłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pędzle wydają się kuszące, choć póki co zafascynowałam się Ibrą ;)

      Usuń
  2. Z tej gromadki jedynie korektor widzę u siebie na półce tzn. realnie bym go używała. Chociaż wydaje mi się, że jak zobaczyłabym cenę to zmieniłabym zdanie :D Paletka piękna, ale dla mnie zbyt odważna i mało bezpieczna. Chociaż te błyski! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu jakbyś zobaczyła cenę zmieniłabyś zdanie? Ja swój kupiłam za bodajże 15 zł, a w regularnej cenie kosztuje dokładnie 20 zł. To chyba taka cena akurat jak w drogerii ;). Z bogatego asortymentu cieni na pewno znalazłabyś i coś dla siebie ;)

      Usuń
  3. Nie korzystałam jeszcze z tej marki, choć kiedyś chodziło mi po głowie. Szczególnie podoba mi się paleta cieni. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Oj tak, jestem mega zadowolona z kolorystyki palety.

      Usuń
  5. Cienie z GlamShopu są na mojej wishliście, ale na razie nie wiem, na który konkretnie odcień się zdecyduję - za duży wybór :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przydatne są swatche ze sklepu. Na tej zresztą podstawie sama dokonałam wyboru.

      Usuń
  6. Ja jeszcze nic nie miałam tej marki :) Chociaż nie ukrywam cienie do twarzy tej marki mnie kuszą już od dawna ba nawet gotowe palety cieni :) Na pewno niebawem skuszę się na jakiś fajny turbopigment (bo Ja jednak jestem team błyski jakoś z matami mi nie po drodze :P) i na korektor, bo wpadł mi mocno w oko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że sprawdzą Ci się rówie dobrze jak mi :)

      Usuń
  7. Powiem szczerze, że od dawna mam ochotę sobie stworzyć własną paletę w moim stylu, bo te które mam nie są idealne i nie wszystkich odcieni używam szczerze mówiąc, a w takiej palecie miałabym to, czego naprawdę używam 😍 Ciekawi mnie też bardzo korektor, bo myślę, że podobałby mi się efekt jaki daje, a cena też jest przystępna z tego, co wiem 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była jedna z najlepszych kosmetycznych decyzji, że stworzyłam własną paletę, polecam :)

      Usuń
  8. Cieszę się że cienie Glam Shop Ci się spodobały, ja je wychwalam pod niebiosa <3 Zapełniłam sobie paletę na 32 cienie i już myślę o kolejnych kolorkach, może skromniejszą 9-tkę :D No i próbkę podkładu Klasyk też zakupię bo z Twojego opisu wydaje się idealny dla mnie - kryjący ale satynowy, nie lubię tych zastygających :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kuszą mnie cienie z GlamShopu, chyba muszę wreszcie sobie zamówić jakieś. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawa recenzja cieni :) Na pewno chętnie skuszę się na przetestowanie GlamShop :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolory w paletce bardzo mi się podobają. Mam tą gąbeczkę i też uważam, że jest świetna.

    OdpowiedzUsuń
  12. Już od dawna mam chrapkę na cienie z Glam shopu ale zawsze na coś innego muszę wydać kasę ;P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.