Gdyby ktoś kazał mi wybrać tylko jeden element makijażu, który mogłabym wykonywać do końca życia nie miałabym problemu z wyborem. Mogłabym spokojnie zrezygnować z makijażu brwi, oczu, ust, a nawet z pozbyciem się podkładu dałabym radę. Na sto procent wybrałabym malowanie rzęs. Podkreślone rzęsy dają plus sto do spojrzenia i od razu jakoś tak lepiej się wygląda.

Z drogeryjnych półek przetestowałam już na prawdę wiele. W swoich rękach miałam już nie jedną kultową maskarę. Zdarzało mi się także używać tuszów z oriflame, a dziś czas na avon. 

W paczce współpracowej znalazłam dwa tusze do rzęs, które dzisiaj z przyjemnością dla Was porównam.

5 w 1 lash genius

jeden tusz – 5 efektów: pogrubienie, wydłużenie, rozdzielenie, uniesienie i głęboki kolor
Regularna cena: 42 zł  (aktualnie znajduje się w promocji i na stronie avon można go kupić za 27,99 zł)
Tusz 5in1 lash genius mascara to hitowy produkt Avon. Gdy myślę o tej marce, jako jeden z pierwszym produktów z asortymentu wymieniam właśnie ten tusz. Był mocno reklamowany, ale i polecany przez miłośniczki makijażu. Bardzo podoba mi się fakt, że tusz został zabezpieczony plastikową otoczką. Wszystkie marki powinny zastosować to rozwiązanie, bo co jak co, ale to właśnie tusze najszybciej zastygają i zwyczajnie tracą przydatność, a niestety wszyscy wiemy jak to jest w drogeriach - testerów brak, a wszystkie produkty otwarte. Kto choć raz nie kupił wyschniętego tuszu może się nazwać ogromnym szczęściarzem. Sam tusz ma złote i bardzo eleganckie opakowanie. Jest także grube, co zwiastowało dużą szczotę i tak też jest w rzeczywistości. Jak kiedyś uwielbiałam wielkie szczoty, tak już dawno na nie nie trafiałam w tuszach i po prostu się zdziwiłam po pierwszym otwarciu. Pierwsze użycie było też dość nieporadne. Z każdym kolejnym lepiej operowało mi się szczotką, dzięki czemu także efekt był coraz lepszy. Wszystkie zapewnienia i rekomendacje o efekcie rzęs jak u lalki nie są przesadzone. Tusz mocno pogrubia, wydłuża i nadaje głęboko czarny odcień rzęsom. Nie są one aż tak mocno rozdzielone jak w przypadku Avon legendary lengths, ale wynika to z innej specyfiki tuszu i innych cech docelowych. Muszę także zaznaczyć, że tusz świetnie trzyma się na rzęsach, bez rozmazywania, kruszenia i tym podobnym nieprzyjemnym efektom.

Legendary Lengths

Unikalne polimery nowej generacji gromadzą się na końcówkach rzęs dla efektu wydłużenia. Nowa stożkowa szczoteczka rozdziela i podkreśla nawet trudno dostępne rzęsy i idealnie rozprowadza tusz na całej ich długości.
Regularna cena 42 zł  (ten także znajduje się w promocji i obecnie kosztuje 18,89 zł)
Legendary Lenghts ma stylistycznie dość podobne opakowanie - też złote, eleganckie, choć bardziej wpadające w rose gold i jest uzupełnione białymi elementami. Tutaj formą zabezpieczenia produktu był kartonik. Dość skuteczne rozwiązanie, choć wolę folijkę - mniej ekologiczna wersja, ale zapewniająca stu procentową pewność. W przypadku tej maskary szczoteczka jest prosta i mniejsza niż w lash genius, powiedziałabym, że taka standardowa. Bardzo wygodnie się nią pracuję i dociera do nawet najmniejszych rzęs. Na zdjęciu porównawczym zdecydowanie widać różnicę między obiema szczoteczkami.  Legendary lenghts sprawia, że rzęsy są wydłużone i maksymalnie rozdzielone. Przyznam, że to efekt, który łatwo uzyskać. Dużo bardziej spektakularne efekty jestem w stanie uzyskać maskarą lash genius. A! I w tym przypadku także nie musiałam się martwić o trwałość czy osypywanie. Wszystko działało jak należy.

Obie maskary znajdziecie w aktualnym katalogu Avon i są do kupienia na ich oficjalnej stronie. W cenach o jakich wspomniałam w poście. Obie są bardzo fajne i wybierałabym między nimi w zależności od efektu jaki chcecie uzyskać. Tak jak wspomniałam w moim przypadku to lash genius zrobił większy efekt wow. 

Miałyście okazję testować któryś z tych tuszów Avon? A może polecacie jakiś inny?

 *Post powstał przy współpracy z marką Avon.

2 komentarze:

  1. To fakt, złoty tusz to jeden z pierwszych produktów jakie przychodzą mi do głowy myśląc o marce. Jednak avon jakoś średnio mnie przekonuje i nigdy mnie nie kusiło by sprawdzić o co tyle szumu :D
    Mam jednak wrażenie, że ten różowy bardziej by mi odpowiadał, bo mówisz, że ładnie rozdziela i wydłuża, a w sumie na tym mi najbardziej zależy. Pogrubienia trochę się boje, bo często jest to sklejenie nie pogrubienie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ciągu ostatniego roku trochę już potestowałam avon i jak na początku byłam sceptyczna tak teraz mam kilku ulubieńców. Perfumy mają bardzo fajne, dodatkowo lubię podkład i pomadki z serii power stay. Kolejni ulubieńcy pojawią się w następnym, ostatnim już poście współpracowym. Jak każda firma ma lepsze i gorsze produkty, kwestia na co się trafi. W mojej opinii pogrubia, a nie skleja, ale każdy ma inne preferencje, więc czyimś innym okiem może sklejać :D

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.