Totalnie pogubiłam się w denku. Ostatnie pojawiło się początkiem marca, a później gdzieś po drodze wywaliłam wszystkie opakowania z miesięcy kiedy nie byłam aktywna na blogu. Dzisiejsze denko przedstawia zbiór pustych opakowań, które zużyłam w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy. Zapraszam na garść recenzji 😉.
1. Seyo, aksamitny żel pod prysznic, polska piwonia - bardzo lubię żele pod prysznic marki własnej natury - seyo. Najczęściej sięgam po nie gdy nie mam na oku nic konkretnego, ponieważ pasuje mi ich formuła oraz mają dużo ciekawych wariantów zapachowych. Wersja z piwonią ma bardzo delikatny zapach, co trochę mnie zawiodło. Nie mniej do formulacji wciąż nie mogę się przyczepić.
2. Farmona, tutti frutti, peeling do ciała, tango mango - świetnie znam peelingi farmony i bardzo je lubię. Testowanie wersji z moim ulubionym owocem nie mogło skończyć się fiaskiem. Formulacja peelingu jest taka sama jak w innych wariantach - pełna drobinek cukru i dość tłusta. Zapach zaś świetnie oddaje prawdziwe, świeże mango. 
3. Farmona, tutti frutti, peeling do ciała, jeżyna & malina -  ta wersja zaś ma fajniejsze opakowanie. Pod prysznicem, mokrymi dłońmi lepiej używa się wieczka na klik, niż odkręca słoiczek. Zapach chyba też jest ładniejszy. Możliwe, że znudziłam się już mango, bo w ostatnich miesiącach przerobiłam tego naprawdę masę. Połączenie maliny i jeżyny było powiewem świeżości.
4. Manufaktura piękna, zestaw kul do kąpieli, słodkie praliny - mam mega fazę na produkty do wanny. Ten zestaw dostałam na urodziny od przyjaciółki, która doskonale zna mnie i moje upodobania. Kule z manufaktury pięknie pachną, nadają wodzie kolor i lekką tłustość. No i co najważniejsze pozwalają maksymalnie się zrelaksować 😉.
5. Hiskin, crazy hair, proteinowa odżywka do włosów, czekolada - kupiłam ją jako pierwszą i jako pierwsza osiągnęła dno. Kolejne dwie zostały mi na może dwa użycia, więc na bank pojawią się w kolejnym denku. Nieźle nakombinowałam się z próbami utrzymania równowagi PEH w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Teraz poszłam na łatwiznę i kupiłam maskę z wszystkimi trzema składnikami w jednym słoiczku 😅. Nie mniej bardzo miło będę wspominać wszystkie odżywki, bo fajnie spisywały się na moich włosach pod względem nawilżenia i pięknie pachniały.
6. L'biotica, octowy szampon do włosów - tak jak planowałam jeszcze w poprzednim roku, wróciłam do mojego dawnego ulubieńca. Używało mi się go równie przyjemnie co kiedyś i tak samo byłam z niego zadowolona. Teraz czas na testowanie nowości na rynku.
7. Lift4skin, beauty booster, pianka w żelu - kolejny prezent, który dostałam i z którego bardzo się ucieszyłam, bo nie miałam pojęcia o tego kosmetyku. Idea pianki w żelu bardzo mnie interesowała, bo liczyłam na formułę podobną do koreańskich pianek, które miałam okazję testować. Niestety totalnie się rozczarowałam, bo pianka pod wpływem wody nie zamienia się w nic, może nie nic, ale jest to typowy gęsty żel, tyle że łatwo wypłukuje się ze skóry. Nie jest to totalne rozczarowanie, bo nieźle oczyszcza i tak jak mówiłam nie ma problemu z pozbyciem się go ze skóry, ale formulacja nie spełniła moich oczekiwań.
8. AA, Pure derma, płyn micelarny - był to chyba produkt, z którego denka najbardziej się ucieszyłam. Przez jego lekko tłustawą konsystencję podrażniał mi oczy, czego nie lubię w micelach. Poza tym nie można się do tego jak zmywa makijaż. Doceniam także krótki, przyjazny dla alergików skład.
9. Isana, maseczki - zużyłam sześć saszetek, z czego cztery były maseczkami peel off, a dwie kremowymi. Najbardziej spodobała mi się nawilżająca maseczka z 6 rodzajami kwasu hialuronowego i aloesem, która cudnie nawilżała i działała cuda z moją skórą. Na drugim miejscu uplasowałam maseczkę peel off z aloesem i brzoskwinią, która bezboleśnie i sprawnie się zrywałą, oraz pozostawiała oczyszczoną i matową skórę. Najsłabsza była wersja pink pearl - bardzo mocno pachniała alkoholem, nie chciała zastygnąć, a przez to miałam problem z oderwaniem jej. Efekty też nie były powalające, choć skóra była oczyszczona i odświeżona to także spięta.
10. 3 x płatki kosmetyczne - zużyłam ich rekordową ilość przez łagodzący płyn micelarny. To on pochłaniał i wymagał mnóstwa wacików przy każdym demakijażu. Dodatkowo muszę przyznać, że znacznie częściej się maluję. Praktycznie codziennie noszę makijaż, dlatego też i wacików idzie mi więcej niż standardowo.
11. Próbki - w większości to przeterminowane próbki, które dostałam w przeciągu ostatnich kilku miesięcy... tak, dostałam już przeterminowane.
12. L.A. Girl, pro matte foundation - bardzo fajny podkład o dość intensywnym stopniu krycia i dobrej trwałości. Nie raz i nie dwa przewijał się przez mojego bloga.
13. Maybelline, fit me, wersja rozświetlająca - to z kolei lekki i satynowy podkład, o przeciętnym kryciu. Teoretycznie na lato był spoko, ale ja wolę ciut lepsze krycie.
14. Glam shop, korektor - dobrze radził sobie z zasinieniami pod oczami i zakrywaniem przebarwień, ponadto ładnie i lekko wyglądał pod oczami.
15. Zrobiłam czystki w pomadkach. Powinnam wyrzucić ich więcej, ale na razie na ścięcie poszły te najstarsze. Stopniowo ogarnę nowy zestaw pomadek i pozbędę się kolejnych, które trochę już u mnie zalegają.
16. Alterra, brzoskwiniowy róż do policzków - mój wielki hit, który już kilka razy chciałam sobie odkupić i nie ma go w rossmannie. Cenię go sobie za piękny kolor i przyjazną formułę, która daje sporą dawkę pigmentu i spokojnie da się ją rozetrzeć bez żadnych plam. Jeśli gdzieś go spotkacie to nawet sie nie zastanawiajcie czy brać. Zdecydowanie warto!
Znacie któryś z dzisiejszych bohaterów denka? Przez to, że nie mogę znaleźć tego różu z alterry szukam czegoś nowego. Jakie brzoskwiniowe róże polecacie?

8 komentarzy:

  1. Ja muszę się w końcu wziąć za użycie produktów które są na końcówce. Słabo mi to idzie niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najłatwiej wyjąć wszystkie produkty, które chce się zużyć gdzieś w widoczne miejsce i wtedy używanie przychodzi jakoś łatwiej. Ja obecnie korzystam z tego sposobu, bo też chcę zrobić mocne porządki ;)

      Usuń
  2. Kojarzę jedynie peeling jeżynowy z tutti futti. Pamiętam, że był niezły. Reszty kosmetyków kompletnie nie znam 🙈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś nam się rozjeżdżają preferencje kosmetykowe. U Ciebie też zawsze czytam o samych nowych produktach :D

      Usuń
  3. Jest i denko! Super, uwielbiam je czytać :D Nawet znam kilka produktów, a kilka chętnie bym przetestowała.
    Żele z natury - już kiedyś powiedziałam sobie, że muszę jakiś sprawdzić. Mają spory wybór zapachów a do tego są chyba tańsze niż np. Isana. Ciągle jednak mam zapas w tej kategorii, ale już powoli schodzę.. :D
    Peelingu Tutti Frutti są na prawdę fajne, jakby nie tłustość to często bym do nich wracała, a tak to ta parafina mi przeszkadza trochę. Ale teraz mam arbuza od Sabinki, więc jestem ciekawa jaki będzie zapach!
    Isany maseczki miałam głównie stare wersje jak ta peel off z brzoskwinią i aloesem i jakoś mnie nie przekonują. Chociaż ostatnio chwalą wersję awokado, więc może warto poznać :D Ja polecam płachtę hydro jak pisałam Ci na ig. Chętnie poznam odżywkę crazy hair, ale teraz mam sporo produktów z tej serii - w sumie ogólnie sporo masek.. Wystarczą chyba na jakiś rok :D Ale poczyniłaś czystki w kolorówce, zastanawiam się czy ta matowa pomadka nyx to ta sama co mam ja. Opakowanie trochę inne, więc chyba nie, ja mam odcień rome i to moja ukochana pomadka :D Zaciekawiłaś mnie podkładem fit me, kiedyś go kochałam. Planowałam nawet wrócić, ale wciąż kuszą mnie nowości. Jednak teraz mówię już pas, bo aktualnie mam 3 podkłady, więc kolejka jest na pół roku minimum (nie otwieram ich na raz) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seyo rzeczywiście wychodzi bardzo atrakcyjnie cenowo. Za żel o pojemności 750ml zapłaciłam bodajże 8 zł. Biorąc pod uwagę, że używałam go znacznie ponad miesiąc to bardzo dobra cena. Też jestem ciekawa jak pachnie wersja z arbuzem. Nie przypominam sobie, żebym miała jakiś kosmetyk pachnący arbuzem.Teraz dopiero kupiłam maskę crazy hair, ale nie mam za bardzo porównania co do jakości zapachu. Miałam płachtę hydro i to już dawno. Ogólnie płachty są dla mnie spoko, więc pewnie i z tamtej byłam zadowolona. Ja rok to będę używać tej litrowej odżywki crazy hair. Chyba, że pęknę i oddam ją po jakimś czasie mojej siostrze :D. To chyba nie jest rome. To była pomadka z zestawu z eyelinerem i paletką. Mam ją już jakieś 4 lata, więc najwyższa pora się jej pozbyć. Stąd też te czystki. Zalegało i w sumie nadal zalega mi zbyt wiele takich starszych pomadek. Zazdroszczę, że masz podkłady na zapas. Ja szukam jakiegoś, w zasadzie to szukam już z myślą o jesieni i powrocie do mojego bladego koloru skóry. Totalnie nic mi się nie widzi i na nic nie mogę się zdecydować :D

      Usuń
  4. Piękne zużycia! Fajnie, że udało Ci się przygotować ten wpis. Ja czasem też niechcący wyrzuciłam zużyte produkty :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Denka są bardzo przydatne, więc jak najbardziej warto je realizować :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.