Przeraża mnie jak szybko zmieniła się pogoda... Z trzydziestu stopni, temperatura gwałtownie spadła o połowę. Dynie wyciągnięte, wrzosy zakupione, więc to już czas na przełączenie się na jesienny tryb także jeśli chodzi o kosmetyki. Powiem Wam, że zdecydowanie bardziej chce mi się wklepywać kremy i ogólnie rozwijać rytuał pielęgnacyjny, gdy jest czym oddychać. 

Po lecie moja skóra stała się kapryśna. Zdecydowanie widać, że się oczyszcza, bo niedoskonałości mnie nie opuszczają, ale także rumieni się mocniej niż zawsze i wymaga więcej uwagi. Po wykończeniu większości produktów z mojej letniej pielęgnacji (póki co zostało ze mną tylko serum w sztyfcie i biorąc pod uwagę tempo zużywania, jeszcze długo pozostanie w mojej łazience), następny w kolejce do testów był zestaw marki floslek, który dostałam od przyjaciółki. Zawiera on odświeżającą mgiełkę i nawilżający żel do twarzy. Zestaw zaczęłam testować jeszcze, gdy słońce mocno przygrzewało, więc mam porównanie jak radzi sobie z potrzebami skóry przy różnych temperaturach. 

MISTLOVE ODŚWIEŻAJĄCA MGIEŁKA RÓŻA PEONIA 

Pachnąca świeżymi kwiatami, odświeża twarz, ciało i włosy. Zastępuje tonik.

Zacznijmy od mgiełki, ponieważ miałam już wersję nawilżającą i mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać po odświeżającej. Najważniejszym aspektem w mgiełkach jest dla mnie atomizer. W tym przypadku działa on bardzo sprawnie, ale niestety wyrzuca dość dużą ilość produktu, co kończy się sporymi kroplami na twarzy. Tę niedogodność "naprawiłam", ponieważ przelałam mgiełkę do opakowania po toniku bielendy i teraz mogę się cieszyć drobną mgiełką, dokładnie taką za jaką chwaliłam tonik z serii blue matcha. Produkt ma bardzo intensywny, różany zapach. Wiem, że jest wiele przeciwniczek aromatu róż w kosmetykach, więc warto mieć na uwadze, że odświeżająca mgiełka z piwonią nie ma nic wspólnego, to czysta róża. Jeśli chodzi o efekty na skórze to mgiełki używam pod serum w celu zwilżenia twarzy i zastąpienia nią toniku, albo na makijaż w celu ściągnięcia pudrowości. W obu przypadkach spełnia moje oczekiwania - dobrze sunie na niej serum w sztyfcie, z którym jest "problem" z aplikacją na suchą skórę, oraz odświeża makijaż ściągając pudrowość, ale nie naruszając, ani nie niszcząc makijażu.

ŻELOVE NAWILŻENIE PEONY WATER BOMB 2 W 1 

Żel nawilżający do twarzy, szyi i dekoltu o zapachu różowych kwiatów. Przywraca równowagę nawodnienia skóry, wygładza cerę i dodaje jej blasku. Grubsza warstwa nałożona wieczorem działa jak maska, która nawadnia, regeneruje i odżywia skórę. 

Mogę się założyć, że dużo bardziej jesteście ciekawi co z tym żelem nawilżającym. Szczerze mówiąc sama nie myślałam, że serio będzie to stu procentowy żel, a raczej krem o żelowej konsystencji. Mocno się zdziwiłam, gdy pierwszy raz odkręciłam wieczko. Poniższe zdjęcie dość dobrze oddaje rzeczywistość. Oczywiście na tyle ile da się uchwycić efekt za pomocą zdjęcia. W dotyku, krem jest dokładnie taki sam jak tężejąca galaretka. Trochę w tym przypomina aloes, który ma dość charakterystyczną konsystencję i lekko się lepi. Krem mega szybko się wchłania i to "do czystej skóry" - nie zostaje żadna warstwa. Jedynie co to skóra jest lekko tępa w dotyku, ale za to dobrze przyjmuje podkład. Dlatego szczególnie lubię go używać w porannej pielęgnacji. Jako, że moja skóra jest niezbyt wymagająca (normalna z tłustą strefą T), to w połączeniu z fajnym serum i regularnym maseczkowaniem, ten krem jest także wystarczający na noc. Latem radził sobie sam, ale jesienią każdy typ skóry potrzebuje większej uwagi. No i wieczorne rozbudowane rytuały po prostu sprawiają mi przyjemność. 

W oficjalnym sklepie floslek taki zestaw kosztuje 31,99 zł. Myślę, że to atrakcyjna cena biorąc pod uwagę i obecne ceny i fakt, że w środku znajdujemy dwa produkty, które myślę, że posłużą się nam przez cały miesiąc. 

Mgiełka jest spoko. Nie mam do niej zastrzeżeń, ale też nie wyróżnia się jakoś szczególnie na tle innych tego typu produktów. Ale krem, krem jest totalną gwiazdą. Owszem mam bzika na punkcie nietypowych konsystencji i to trochę może wpływać na moją opinię, ale nie zmienia to faktu, że za tą ciekawą konsystencją idzie też dobra jakość. Jestem pewna, że dla wszystkich kosmetykomaniaczek ten żel nawilżający będzie obowiązkowym punktem na wishliście.

Tym optymistycznym akcentem kończymy dzisiejszą recenzję 😅. Jestem ciekawa czy w ogóle słyszeliście o tych produktach, bo przyznam, że niewiele widuję recenzji produktów marki floslek. A szkoda, bo jak widać mają bardzo ciekawe produkty.

2 komentarze:

  1. Ja z tej serii i to dokładnie tej różowej miałam peeling gommage i bardzo miło go wspominam! Mgiełka mnie nie kusi, bo mam sporo tego typu produktów w zapasach (sporo na mnie :D) i też sporo na wish liście. Także nie potrzebuję kolejnych :P Ale żel faktycznie ciekawy! Lubię latem takie leciutkie formuły, więc myślę, że i ja byłabym z niego zadowolona, także będę o nim pamiętać za rok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zakupienia tego peelingu gommage żałuję w dalszym ciągu 😂

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.