Uwielbiam miniaturki i próbki. Oprócz pełnowymiarowej maski Carbo Detox z Bielendy w moje ręce wpadła próbka Garnier Pure Active 3w1, jedna saszetka maseczki z Bielendy z ekstraktem z ananasa i próbka rozświetlającej bazy pod makijaż z Golden Rose. Maseczkę z Bielendy znam i bardzo lubię. Fajnie nawilża, ujędrnia skórę, no i przepięknie pachnie ananasem. Jej największym plusem jest jej zdejmowanie - po zastygnięciu na twarzy powstaje błona którą się zdziera, nic przy tym nie boli, odwrotnie niż w przypadku czarnej maski. Reszty produktów nie znam. Na pewno pojawią się w denku jak już je przetestuję, a jeśli będą fajne to znajdą się w ulubieńcach wakacji.
Na zdjęciach na instagramie już Wam pokazywałam moje nowości z cocolity. Pierwsza nowinka to pędzel Hakuro h21 - idealny do bronzera, bądź różu. To już mój 5 pędzel Hakuro. Chętnie je kupuję, ponieważ cenię ich jakość - miękkie włosie, które sprawnie rozprowadza różne produkty.
Kolejnym produktem z cocolity jest podkład Bourjois Healthy Mix nr.53. Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Fajna, lekko chodząca pompka, ładne opakowanie i przepiękny efekt na twarzy. Mimo że do tej pory używałam tylko matujących podkładów i kremów bb to ten rozświetlający bardzo przypadł mi do gustu. Na razie miałam go na twarzy raz i sprawdził się obiecująco. Gdy go dogłębnie przetestuje pojawi się recenzja.
Kolejny produkt jaki kupiłam to dla mnie podstawa pielęgnacji - krem do twarzy z Ziai. Tym razem wybrałam wersję z nagietkiem. Te kremy jako jedyne mnie nie uczulają. Bardzo je Wam polecam, miałam już chyba wszystkie wersje - i do skóry suchej, i do mieszanej.
Następną rzecz kupiłam w drogerii laboo. Tak, jestem tą szczęściarą, która golden rose ma stacjonarnie i to rzut beretem od szkoły. Wybrałam kolejną pomadkę Golden Rose z serii Longstay. Tym razem zdecydowałam się na odcień z nowej kolekcji - numer 24. Formułę i aplikację opisałam Wam w recenzji tej serii, więc pozwólcie że zajmę się tylko kolorem. A jest on przepiękny - chłodny brąz, bez żadnych drobinek.
Jeśli dotarliście do końca, to teraz chciałam Wam pokazać perełkę, jaką dostałam od przyjaciółki. A mianowicie wosk Kringle Candle. Wszystkie daylighty i woski Kringle jakie kiedyś posiadałam mi się skończyły, więc bardzo ucieszył mnie taki prezent. Dostałam zapach o nazwie Fresh Air. Nawet nie wiecie jak ciężko było się powstrzymać żeby nie palić go i zrobić ładne zdjęcia na bloga. Uprzedzam, jak tylko skończę pisać posta rozpalam kominek 😂.
Maski Bielenda bardzo lubię, najbardziej chyba zieloną wersję - ale w sumie jak dla mnie nie za bardzo się różnią od siebie. Krem z ziaji chyba miałam, ale słabo pamiętam :)
OdpowiedzUsuńNie testowałam innych wersji masek z Bielendy. A co do kremów z Ziai to nie mam wyjścia, bo jako jedyne mnie nie uczulają.
UsuńWłaśnie kupiłam swoją pierwszą pomadkę Golden Rose z serii Longstay - numer 10 :) ta Twoja też wygląda bosko :)
OdpowiedzUsuńMam już tych pomadek bardzo dużo, poświęciłam im osobny post. Bardzo podoba mi się numer 20 i 22, zastanawiam się nad ich kupnem ☺
UsuńLubię maski z Bielendy :) mam pomadkę z Golden Rose tylko w odcieniu 23 albo 21 :)
OdpowiedzUsuńTeż swatch'owałam te pomadki i bardzo mi się spodobały. To już chyba uzależnienie :)
UsuńTe pomadki GR są cudowne ❤ Za to po sprawdzeniu składu pasty z tej serii carbon detox - załapałam się za głowę. Skład tragiczny, niestety. Oby maska służyła lepiej.;)
OdpowiedzUsuńNie znam się zbytnio na składach. Kiedyś muszę poczytać o tym i zrobić posta. :*
Usuńpomadka od GR cudowna, ja w tym miesiącu też poszalałam w Rossmannie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na -49% na kolorówkę, lista już jest :)
UsuńTę Garnierową maseczkę stosowałam w gimnazjum i liceum :D Bardzo ładny kolor pomadki, mega mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńSerio? A ja o tej masce nie słyszałam, dopiero dostałam próbkę i myślałam że to coś nowego. Zdecydowanie jestem w tyle z produktami Garniera. Pomadkę bardzo polecam :)
Usuń