Trochę tu jestem i mnie nie ma, pojawiam się i znikam :D. Staram się znaleźć złoty środek, by połączyć wielką pasję jaką bez wątpienia jest blog, z życiem codziennym. Podziwiam każdego, komu wychodzi to naturalnie. Przez ostatni miesiąc nie miałam czasu na przygotowanie treściwych recenzji na bloga, więc uaktywniłam się na instagramie, gdzie Was serdecznie zapraszam. Wrzuciłam tam sporo recenzji, o kosmetykach, które nie pojawiły się na blogu.
Do maja, kiedy zaczęłam być całkiem regularna na instagramie, nie przepadałam za tą apką. Serio, potrafiłam w statystykach mieć 0 minut korzystania z aplikacji w ciągu całego tygodnia. Czasami sięgałam po jakieś inspiracje do zdjęć, wrzucałam info o nowym poście, ale nie czerpałam z tego przyjemności. Teraz z perspektywy czasu widzę, że nie potrafiłam wykorzystać dla siebie potencjału tej apki. Bardzo cenię sobie prywatność i chyba wcześniej bałam się pokazać za dużo, otworzyć się(?)... Nie wiem.. Nie potrafiłam też wypośrodkować contentu, by nie było zbyt chaotycznie. Ale jak przysiadłam na chwilę i przejrzałam różne rodzaje kont to znalazłam wiele świetnych profili, gdzie wszystko robione jest ze smakiem i na prawdę z chęcią zaglądałam tam każdego dnia. Wtedy coś przeskoczyło i chyba zrozumiałam że się w ogóle da to ogarnąć. Da się być aktywnym i ciekawym, bawić się zdjęciami, zbierać doświadczenie i zawierać przyjaźnie. Zabawa ze zdjęciami przyszła od razu, bo chcąc często wrzucać posty trzeba "posiedzieć" nad różnymi ustawieniami. Jako że jest to moja ulubiona część tworzenia postów to czerpałam z tego wielką frajdę. Za punkt honoru postawiłam sobie piękne zdjęcie z kąpielą kwiatów w mleku, która na ig jest dość powszechnym motywem. Spędziłam na tym dwa razy po trzy godziny, aż efekt mnie zadowolił. No i znalazłam pomysł jak dopełniać tło, gdy czegoś mi brakuje w zdjęciu ;).
Stęskniłam się za blogiem i rozpisywaniem się. Widać to po wstępie, który wyszedł mi potężny :D. Nie był planowany w aż tak obfitej formie, ale przelałam wszystkie swoje myśli, którymi chciałam się podzielić. Teraz z czystą głową mogę przejść do właściwego tematu, czyli ulubieńców kosmetycznych ostatnich miesięcy.
Pierwsze co przychodzi mi na myśl to duet marki uzdrovisco - tonik i ampułka fitodozujące. Uwielbiałam jak to połączenie działało na moją skórę. Dawno nie widziałam, aż tak ogromnej różnicy po produktach pielęgnacyjnych... Ampułka wystarczyła mi na miesiąc codziennego stosowania, tonik nadal używam. Przez miesiąc używania tego duetu nie miałam ani jednego wyprysku, a moja skóra była promienna i świetlista. Szybko spowrotem zamawiam jakąś ampułkę uzdrovisca, bo tęsknię za moją idealną skórą.
Przez ostatnie jakieś dwa miesiące dużo testowałam produktów marki Laq. Moje serce szczególnie podbiły musy do mycia twarzy: nawilżający oraz pralinka. Uwielbiam ich konsystencje, zapach, działanie na skórze... no wszystko! Każda kosmetykomaniaczka powinna przetestować jakiś mus Laq. Poza tym świetnie sprawdzają mi się ich pasty szlifierskie, czytaj peelingi :D. Mają świetną, piankową konsystencję i oprócz sporej dawki drobinek peelingujących przyjemnie się pienią. Obecnie otwartą mam wersję dzikusa z lasu i to właśnie męskie zapachy podbiły moje serce. Te jedzeniowe, a konkretnie melon już nie tak bardzo wpisują się w mój gust.
Zostając w tematyce około wannowej, znalazłam kolejny genialny żel pod prysznic o zapachu tropikalnych owoców. Mowa o Nature box i energizing shower gel. Wydawało mi się, że ma małą pojemność i szybko go zużyję, ale śmiem twierdzić, że gdybym nie używała go tak hojnie także jako płynu do kąpieli to zaskoczyłabym się jego wydajnością. Dzięki gęstej konsystencji na prawdę nie trzeba go wiele. Przy tym bardzo fajnie się pieni i co najważniejsze genialnie pachnie marakują, mango i innymi owocami z tropików. Aż jestem ciekawa innych wersji!
W temacie włosingu też znalazłam kilka perełek m.in. peeling do skóry głowy only bio, ale o nim rozpiszę się więcej w osobnym poście. Byliście ciekawi jak sprawdził mi się ten produkt i szampon balansujący, więc poświęcę im osobny post. Na tą chwilę daję znać, że peeling jest naprawdę godny uwagi. Drugim odkryciem jest proteinowa magnolia czyli odżywka anwen. Od pierwszego użycia zauroczyła mnie mocnym, kwiatowym zapachem, a jeszcze bardziej kupiła mnie działaniem. Świetnie nawilża, dociąża włosy i je wygładza.
Spektakularnie długich ulubieńców makijażowych o dziwo nie będzie. W sumie spodobał mi się, a raczej przypomniałam sobie o tylko jednym starym ulubieńcu. Będąc w galerii, przechodząc obok wyspy golden rose, spontanicznie kupiłam sobie nową pomadkę z serii Longstay, a dokładnie numer 36. Już przy pierwszym pociągnięciu aplikatorem przypomniałam sobie dlaczego tak bardzo lubiłam tę serię. Jest niesamowicie lekka na ustach, a wciąż całkiem trwała. To wszystko plus szeroka gama kolorystyczna i budyniowy zapach stawiają ją w mojej top 3 pomadek :D.
I to wszystko co od marca wrzuciłam do pudełka miłości, jak to kiedyś trafnie nazwałam. W trzy miesiące zebrała się i tak całkiem fajna gromadka :).
Miałyście okazję używać któryś z tych produktów?
Lubię te esencje Uzdrowiska :)
OdpowiedzUsuńJest mega! Duży ulubieniec :)
UsuńTonik Uzdrovisco mnie ciekawi, a żele Nature Box bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńTonik konieczine w połączeniu z ampułką :D
UsuńNiestety nie miałam żadnego produktu :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz to zmienić ;)
UsuńNo ja czułam, że jak wejdę na blogera to będzie ten moment kiedy zobaczę Twój post na czytelniczej po przerwie! :D
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że nawet coś z Twoich ulubieńców znam - produkty laq i peeling Only bio. Musy to oczywiście wielki hiiit! Reszta mnie kusi :) Zwłaszcza zaintrygowałaś mnie żelem. Przypomniałam sobie, że o zapachu marakuja miałam peeling Juicy Fresh bodajże, produkowany przez Vis Plantis vel Elfa Pharm i byłam zauroczona zapachem. Wiem, że są z tej serii też żele i miałam je w planach nawet, często są na promo w hebe. A na te nature box jakoś nie zwracałam uwagi, w sumie.. nie wiem czemu :P
Niespodziewanka :D. Udało się wyrobić tak jak założyłam sobie z tym postem, dzięki Bogu :D. Tyle fajnych kosmetyków, że musiałam się szybko podzielić opinią. Właśnie jestem ciekawa czy polubiłabyś się z żelami nature box ;)
UsuńBooster Uzdrovisco był mega! Jeden z fajniejszych produktów jakie używałam, ta marka w ogóle jest rewelacyjna, innowacyjna <3
OdpowiedzUsuńZdecydowanie na wish listę zapisuję mus pralinkowy LaQ-skusiła mnie! Podobnie jak tropikalny żel pod prysznic Nature Box, wydaje mi się że używałam już brzoskwiniowy bardzo mi przypadł do gustu :)
Uzdrovisco zdecydowanie zasługuje na więcej szumu. Mało się o nich słyszy a są rewelacyjni. Z zakupem musu pralinkowego musisz się pośpieszyć bo to limitka ;)
UsuńAle się uśmiałam czytając, że na peelingi Laq mówisz pasty szlifierskie - genialna nazwa 🤣 zapisuję na moją listę markę Uzdrovisko i kosmetyki które polecasz bo już któryś raz z kolei słyszę o nich wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńTo Laq je tak nazwał. W ogóle etykiety na opakowaniach kosmetyków dla facetów są w punkt :D. W takim razie czekam na Twoje recenzje :*
UsuńMarkę uzdrovisko muszę zbadać, bo wiele osób chwali 😉 Musy laq do twarzy to klasyka wiadomo, że super 👌 Pomadkę GR i ja kocham, a właściwie pomadki bo mam więcej niż jedną 😁 A kolor 36 to mój ulubieniec wielki ♥️
OdpowiedzUsuńWłaśnie ja miałam tyle kolorów, a została tylko jedna. Czas nadrobić kolekcję :D
UsuńMus do mycia twarzy LaQ mam w zapasie, muszę się w końcu za niego zabrać ;)
OdpowiedzUsuńMyślę że będziesz zadowolona :)
UsuńOdżywka Anwen też mi się spodobała :D Tak samo jak szampon peelingujący - jeśli go nie używałaś jeszcze to polecam. Po nim włosy dłużej zachowują świeżość :)
OdpowiedzUsuńCo do IG to też kiedyś miałam podobnie jak Ty. Nawet teraz mam fazę, że więcej przyjemności czerpię z IG niż z bloga i na blogu po prostu dodaję recenzje, a rzadko kiedy zaglądam do innych :c jak już to właśnie na IG.
Nie używałam, ale planuję bo polecała mi go także Paulina ;)
Usuń