W sierpniu na instagramie @HeyItsAlexK udało mi się wygrać zapas koreańskich maseczek oraz żel pod prysznic the body shop. W skład nagrody weszły maseczki kilku czołowych marek z Azji - Skin79, Benton oraz Borntree. Recenzowanie nowych nabytków, postanowiłam zacząć od dwóch ostatnich, jako że całkiem niedawno miałam okazję wypróbować kilka miniaturek Bentona i byłam z nich bardzo zadowolona. 


Jak sprawdziły mi się maseczki? Zapraszam na post.
maseczki benton, borntree

Benton, Goodbye redness centella mask pack

To łagodząca maska, która działa jak kojący opatrunek, natychmiast łagodzi podrażnienia skóry, pieczenie, swędzenie, rumień oraz wzmacnia ścianki naczynek krwionośnych, dzięki czemu niechciany rumienien znika, a skóra rozjaśnia się, jest bardziej nawilżona i elastyczna. Ekologiczny arkusz S-cell składający się z celulozy nasączony jest hydrolatem z wąkroty azjatyckiej, która działa przeciwzapalnie, antybakteryjnie i goi drobne ranki, a składniki tej rośliny pobudzają skórę właściwą do produkcji kolagenu.*

Testowanie zaczęłam od łagodzącej maseczki w świetnym opakowaniu. Grafika jest prosta, ale jednocześnie bardzo urocza, wpadająca w oko. W środku znajdujemy białą, dobrze wyciętą i przylegającą płachtę (spokojnie chodziłam w niej po domu i ani razu nic mi się nie odkleiło czy przesunęło).Esencji jest bardzo dużo, ale nie na tyle by skapywała na ubrania. Kosmetyk bardzo delikatnie pachnie mlekiem. Zadziwiający aromat, ale praktycznie niewyczuwalny, zwłaszcza podczas noszenia. Efektami jestem zachwycona. Po zdjęciu maski, pierwsze co zauważyłam to rozjaśniona skóra, z oczyszczonymi porami. Dodatkowo jest ona oczywiście mięciutka i gładka. Ale ten blask bijący ze skóry i czyściutki nos zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Było to bardzo obiecujące przetarcie przed kolejnymi maseczkami.
Benton, Goodbye redness centella mask pack

Benton, aloe soothing mask pack

To kojąco-regenerująca maska, która została nasączona podwójną dawką aloesu dzięki czemu doskonale wchłania się w skóręoraz dociera do najgłębszych warstw skóry i to tam rozpoczyna odżywianie i nawadnianie. Będzie również poprawiać krążenie krwi, a tym samym regenerację naskórka. Naprawiona skóra będzie gładsza, bardziej elastyczna oraz jędrna. W swoim składzie zawiera wit. A, C, E, które to będą nawilżać, uelastyczniać ścianki naczyń krwionośnych oraz minimalizować rogowacenie naskórka.  Będzie również koić i pomagać w leczeniu podrażnień i blizn potrądzikowych. Hydrolat z zielonej herbaty będzie działał antybakteryjnie, przeciwtrądzikowo i przeciwzapalnie.*

Technicznie rzecz biorąc, wersja aloesowa jest identyczna co łagodząca - płachta jest dobrze przylegająca i mocno nasączona serum. Różni się natomiast zapachem - w tym przypadku, oczywiście delikatnie czuć aloes. Myślę że te realne obietnice producenta zostały spełnione. Skóra jest ukojona, dobrze nawilżona i odżywiona. Wątpię czy 15-minutowa maska jest w stanie pomóc w leczeniu blizn potrądzikowych (których na szczęście nie mam). Według mnie takie zapewnienie jest niepotrzebne, niemniej maseczka bardzo fajnie zadziałała na moją skórę.

benton, aloe soothing mask pack

Benton, fermentation mask pack

Najwyższej jakości odżywcza maseczka z tkaniny zawierająca fermentowane składniki, peptydy i ceramidy, nada skórze elastyczności, blask i ujędrnienie. Ta fascynująca kombinacja składników jest w stanie znacząco poprawić naturalny proces odmłodzenia skóry. Kompleks peptydów pomaga wygładzić skórę, zmniejszając widoczność zmarszczek i usunąć oznaki zmęczenia. Wspomaga regenerację skóry i zmniejsza tendencję do tworzenia się niedoskonałości, dzięki czemu cera odzyskuje witalność. Zwiększa poziom nawilżenia, poprawia kondycję skóry i sprawia,że staje się ona jędrniejsza i gładsza.*

Jako dwudziestolatka nie ukrywam, że nie potrzebuję ujędrnienia, czy zmniejszenia widoczności zmarszczek. Bardziej interesowała mnie druga część opisu producenta - usuwanie oznak zmęczenia, witalność, mniejsza tendencja do tworzenia się niedoskonałości... Z tego co zauważyłam skóra rzeczywiście wygląda zdrowiej, jest rozświetlona. Nie wiem czy maseczka jest w stanie zadziałać na tendencję do wyprysków... Ostatnio nie zmagam się z żadnymi nieprzyjaciółmi więc tym bardziej mi to ciężko ocenić. Technicznie, płachta jest równie dobra jakościowo, tak samo jak i dwie poprzednie. Gdybym nie przeczytała tak wielu obietnic producenta pewnie byłabym bardziej zachwycona, a tak to po prostu dobra maska.
benton fermentation mask pack

Borntree, Goat milk cream mask

Połączenie głęboko nawilżającej esencji i kremowej, kojącej emulsji. Dzięki koziemu mleku i piwonii pozostawia skórę wygładzoną, miękką i rozświetloną.*

Jeszcze nigdy nie miałam okazji testować kosmetyku z kozim mlekiem. Zawsze jestem ciekawa nowych i egzotycznych dla mnie składników, więc pozytywnie podeszłam do sprawy. Płachta okazała się być wykonana z innego surowca niż poprzednie. W tym przypadku materiał ma gęstszy splot, oraz grubszą strukturę. Esencja którą jest nasączona płachta, rzeczywiście jest bardzo kremowa i treściwa. Ma biały kolor i ładny, absolutnie nie mleczny zapach. Nie wiem czy przez kształt maski, czy przez teksturę esencji, maska mi trochę zjeżdżała z buzi podczas noszenia. Efekt zaś był bardzo przyjemny - ukojona, wygładzona oraz nawilżona skóra. Dokładnie tak jak zapowiedział producent. 
borntree, goat milk cream mask
Nie jestem maseczkomaniaczką, więc ciężko mnie zachwycić w tej dziedzinie, a Benton i Borntree, zdecydowanie mnie oczarowali. Z przyjemnością zacznę testować kolejną serię którą dostałam od Heyitsalexk.

Miałyście okazję testować azjatyckie płachty? Jaka marka według Was króluje w tej części pielęgnacji?

32 komentarze:

  1. Jak ja dawno nie miałam żadnej maseczki! Muszę jak najszybciej wybrać się do drogerii i zrobić sobie domowe spa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta Goodbye Redness bardzo mnie ciekawi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję wygranej:) Ja uwielbiam maseczki! Życzę przyjemnego testowania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że maseczkomaniaczki ciężej zachwycić działaniem, bo testowały już wiele masek :D Tych marek nie miałam jeszcze, bo nie lubię masek w płachcie, moim zdaniem nie są warte swojej ceny tzn. wolę kupić coś większego. Zwłaszcza, że płachty dla mnie działają niemal tak samo, nie widzę zazwyczaj różnicy. Najbardziej zainteresowały mnie 2 pierwsze maski, ale nie na tyle by się skusić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Źle sformułowałam swoją myśl. Jako że nie przepadam za robieniem maseczek to i rzadko się nimi zachwycam, dopiero gdy na prawdę widzę jakiś wyraźniejszy efekt. Dlatego maseczkomaniaczki mogą je jeszcze lepiej docenić niż ja ;)

      Usuń
  5. Ja rzadko używam maseczek, a chciałabym, ale nie chce mi się nigdy xD Ale te bym chciała wypróbować, bo ciekawią mnie azjatyckie produkty ;) Ta pierwsza najbardziej mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli korzystasz z wanny, spróbuj nakładać maski podczas kąpieli, ja tak się trochę przyzwyczaiłam do maseczkowania ;)

      Usuń
  6. Jeśli chodzi o maski to jestem wierna glinkom, ale azjatyckie produkty też dobrze działają na moją cerę.
    Gratuluję wygranej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tej marki miałem tylko toner, który był ok :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedyś lubiłam maseczki na twarz, ale ostatnio powiem szczerze, że nie mam czasu xD W porywach staram się raz w tygodniu zrobić chociaż porządny peeling xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja raz w tygodniu robię spa z maseczką, peeling używam bardzo często. Ostatnio mam ciekawe produkty z tej dziedziny i to dlatego :D

      Usuń
  9. Korzystam z masek tej marki, ostatnio się do niej przekonałam i jeszczem całkiem zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę w końcu zainwestować w jakieś maseczki, po lecie mojej twarzy by to dobrze zrobiło

    OdpowiedzUsuń
  11. Skoro tak zachwalasz to muszę spróbować :) pierwszy raz widzę te maseczki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedzi
    1. I can, but I try to be more diligent in this case :D

      Usuń
  13. Tym wpisem przypomniałaś mi, jak dawno nie sięgałam po żadną maseczkę... Czuję wyrzuty sumienia :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię maseczki, ale glinkowe. NIe kupuję płacht i miałam w życiu tylko jedną taką maseczkę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może trafiłaś na słabą płachtę. Warto potestować kilka marek by wyrobić sobie zdanie ;)

      Usuń
  15. Bardzo miło wspominam tę markę :) Miałam ich ślimakowy lotion i byłam całkiem zadowolona.
    O tej pierwszej maseczce czytałam wiele superlatyw, że choć od dawna nie kupuję dla siebie maseczek gotowych (prym u mnie wiodą wszelkie DIY) to na tę bym się skusiła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę umiejętności w DIY, u mnie zawsze wyjdzie coś nie tak. Zawsze się kończy na tym, że konsystencja jest za rzadka :P

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.