Maj i czerwiec, czyli przełom wiosny i lata były bardzo owocne w testowanie fajnych jakościowo produktów. Wiele z nich spodobało mi się na tyle, by umieścić je w zestawieniu ulubieńców. O dziwo ostatnio bloga zdominowały włosowe sprawy i to właśnie ta kategoria będzie królować w dzisiejszym wpisie.







Ostatnio testowałam sporo mocno oczyszczających szamponów - m.in. dwa z tołpy (jeden z serii enzyme, a drugi dopiero się pojawi na blogu) oraz trzeci szampon z polnego warkocza. Wahałam się, który ostatecznie wyróżnić, bo zarówno enzymatyczny z tołpy, jak i polny warkocz sprawdziły mi się bardzo dobrze. Ostatecznie szala korzyści przechyliła się na korzyść tego drugiego. Trochę bardziej podoba mi się jego konsystencja - mniej tępa na włosach i mocniej pieniąca się oraz minimalnie delikatniejsze działanie, a co za tym idzie wpływ na skórę głowy.

Zostając w tematyce szamponów nie mogłabym nie wyróżnić szamponów only bio z serii hair cycling. Zarówno regenerujący, jak i odświeżający wypadły świetnie na moich włosach i z pewnością jeszcze nie raz do nich wrócę. Abstrahując od tego, że pięknie pachną i wyglądają to dobrze oczyszczają skórę głowy, bez najmniejszych podrażnień i sprawiają, że włosy są miękkie i nie potrzebują natychmiastowego nawilżenia. Mega polecam!

Jak only bio to muszę też wspomnieć o ich genialnych produktach do stylizacji. Z ręką na sercu zmieniły moje podejście do włosów i dużo bardziej chce mi się wydobywać skręt, bo dzięki aktywatorowi i żelowi tej marki jest to dużo prostsze i szybsze, a efekt więcej niż zadowalający.

W zakresie pielęgnacji twarzy przez ostatnie miesiące nie testowałam zbyt wielu produktów. Używam sobie serii blue matcha z bielendy, kończę masełko faceboom, czyli same znane mi już dość długo produkty. Jedynym moim odkryciem w tym aspekcie jest maseczka do ust bielenda. Świetnie regeneruje usta i dosłownie w chwilę sprawia, że suchych skórek brak. Uwielbiam używać jej zarówno na noc, jak i przed makijażem.

Ostatnia rzecz to oczywiście coś z kolorówki. Po zachwycie podkładem Eveline better than perfect myślałam, że długo nic nie będzie w stanie go przebić... Truskawkowy podkład bielendy zaskoczył mnie bardzo. Dobrze kryje, pięknie wygląda na skórze - tak naturalnie, satynowo oraz jest super trwały. Jedyne co mogę się do niego doczepić to wąska skala kolorystyczna (zimą jedynka będzie na mnie o wiele za ciemna).

Jestem bardzo ciekawa czy znacie te produkty i czy podzielacie moje opinie czy wręcz przeciwnie?

4 komentarze:

  1. Ten post potwierdza to, że mamy podobne preferencje co do szamponów :D Zarówno Only Bio jak i Tołpe pokazywałam w ulubieńcach. Co do reszty.. będę miała okazję poznać jedynie maskę Bielenda, ale raczej zostawię ją na zimę. Wtedy nałogowo używam pomadek i w większych ilościach, więc powinna być idealna :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.