Czas na mój ulubiony post - denko. Początek roku był pełen testów, ale też pozbywania się zalegających rzeczy. Wiadomo, nowy rok nowa ja 😂. Najważniejsze, że udało się wykończyć rzeczy, których termin się zbliżał, oraz te których używanie mnie już męczyło. Oto zestawienie zużytych przeze mnie produktów w minionych dwóch miesiącach.
1. Wibo, keep it perfect, primer do makijażu - rewelacyjna baza wygładzająca. Bardzo lubiłam używać jej pod makijaż, ponieważ robiła ze mnie człowieka bez porów i genialnie trzymała makijaż. Czy to na większe wyjścia, czy na co dzień zawsze dawała radę. 
2. Paese, puff cloud, puder pod oczy - to już moje drugie, albo nawet trzecie opakowanie co mówi samo za siebie. Świetny puder utrwalający zarówno pod oczy, jak i na całą twarz. Przepięknie wygładza i daje efekt świeżej, aksamitnej w dotyku skóry. Jedyne co, to szkoda, że ma tak małą pojemność, bo wykańczam go w oka mgnieniu. Co najwyżej miesiąc i go nie ma 🙈
3. Loreal, more than concealer - miałam go rok, jak nie dwa, więc najwyższa pora się rozstać. Jest to bardzo mocno kryjący korektor, o gęstej formule i piekielnej trwałości. Niekiedy po długich dniach podkład zaczynał schodzić, a korektor wciąż był na miejscu. Ogólnie był fajny, zwłaszcza na moment kiedy go kupowałam, bo był pierwszym aż tak napigmentowanym korektorem jakiego używałam, ale teraz mam innych faworytów, o czym opowiem Wam całkiem niedługo.
4. Catrice glam & doll - jest to jeden z pierwszych kosmetyków jakie w życiu kupiłam, dlatego z sentymentu wróciłam do niego po latach. Bardzo lubię jego precyzyjną szczoteczkę która maksymalnie rozdziela i wydłuża rzęsy. Przyznam, że nadal jestem jego fanką.
5. Golden rose, volume & define miracle ultra black mascara - fajny zarówno w pracy, jak i pod względem efektu, ponieważ rozdziela rzęsy, wydłuża, a nawet trochę pogrubia - daje taki dzienny efekt.
6. Vis plantis, szampon do włosów z tendencją do przetłuszczania, rozmaryn - Testowałam go zimą i to nie był najlepszy okres dla moich włosów. Szczerze mówiąc śmiem twierdzić, że wręcz najgorszy, bo ciężko było mi cokolwiek zrobić z włosami i dopasować im odpowiednią pielęgnację. Jeśli chodzi o vis plantis rozmaryn to należy do grupy delikatniejszych szamponów, choć wciąż dobrze się pieni i nawet nieźle oczyszcza. Czasami myślałam, że mógłby lepiej oczyszczać, ale w sumie miałam wiele słabszych szamponów i to takich, które sprawiały, że włosy były tępe w dotyku. Ten absolutnie tego nie robił. Póki co nie ma ulubieńca, ale jest produkt na dobrym poziomie. Na pewno wrócę do produktów do włosów vis plantis.
7. Loreal, elseve dream long, maska odbudowująca - Maska jest mocno perfumowana, tak jak większość produktów do włosów Loreala, ale mi to odpowiada. Produkt ma gęstą konsystencję, która dobrze trzyma się włosów. Po failu z maską hiskin, ta bardzo dobrze je dociąża, nawilża i sprawia że włosy są wygładzone i błyszczące. To kolejna maska z serii elseve, która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie.

8. Blue, żel pod prysznic, aloes - Pewnie nigdy nie zwróciłabym uwagi na tę markę, gdybym nie dostała tego żelu w gratisie do zakupów w hurtowni chemicznej. Doleżał się do kryzysowej sytuacji, gdy skończyły mi się wszystkie żele i naprawdę nie miałam co użyć. Żel ma ciekawą konsystencję, ponieważ przypomina na w pół zastygniętą galaretkę. Mi się to podobało, bo lubię inne, ciekawe konsystencje. Ponado żel średnio się pieni, ale spoko myje i bardzo ładnie pachnie męskimi perfumami. Ogólnie byłam z niego zadowolona.
9. Stars from the stars, żel do mycia ciała, oriental star, gwiezdny, z drobinkami - Na święta dostałam od przyjaciółki gwiezdny żel pod prysznic. Gwiezdny ponieważ podobno w składzie jest pył księżnicowy, ale też gwiezdy ponieważ był złoty i pełen brokatu. Drobinki widać na skórze tylko do momentu spłukania, potem już nic nie zostaje. Żel się pieni, dobrze myje i baaardzo ładnie pachnie. Polecam!
10. Isana, sól do kąpieli, gold traum - jest to saszetka złotych kryształków, które szybko rozpuszczają się w wodzie nadając jej żółty, intensywny kolor. Poza tym kryształki nieco spieniają wodę i nadają jej tłustości, dzięki czemu skóra jest przyjemnie otulona i nawilżona. Mega podobał mi się też zapach tych kryształków!
11. Tso Moriri, kula do kąpieli, truskawka - Ostatnio testowałam sporo produktów do kąpieli, a to jeden z najbardziej pachnących i to na długo wypełniających łazienkę. Może nie do końca pachnie truskawką, ale czymś bardzo orzeźwiającym i słodkim. Kula jest musująca i barwi wodę na intensywnie różowy kolor, a ponadto sprawia że jest lekko tłusta. Bardzo przyjemny umilacz kąpieli.
12. Isana, Disney prinzessin, kryształki do kąpieli, jasmine - Nie powiem, mam wielką słabość do kosmetyków z grafikami księżniczek disneya, więc bardzo się ucieszyłam, gdy dostałam od koleżanki kryształki do kąpieli z Jasmine. Kryształki są pomarańczowe i tak też barwią wodę. Poza zabarwieniem sprawiają, że woda jest natłuszczona, a w łazience pięknie pachnie. Nie jestem w stanie określić co to za zapach, ale mi się bardzo podobał. 
13. Wanna nature?, mydło w płynie, fragola sorbet - Mydło wanna naturę dostałam w prezencie świątecznym od koleżanki. Od dawna miałam chrapkę na produkty tej marki, ponieważ mówiła o nich Zuzia Lamakeupebella i rzeczywiście są bardzo pachnące. Szczerze mówiąc nie wiem co przypomina mi fragola sorbet, ale to bardzo kwaśny zapach. Totalnie w moim guście. mydło poza pięknym zapachem, fajnie oczyszcza dłonie bez wysuszania skóry. 
14. Nivea, antyperspirant w kulce - mój ulubieniec obecny w większości denek
15. Avon, Her story - ciepły, kobiecy zapach o dobrej trwałości. Z przyjemnością używałam go na co dzień.

16. Bella, płatki kosmetyczne - płatki jak płatki. Nie rozwarstwiały się, więc pozytywnie je oceniam.
17. Petitfee, hydrożelowa maska do twarzy, gold & snail - Maskę dostałam w świątecznym prezencie od koleżanki, więc nawet nie wiem gdzie ją dostała. Maska składa się z dwóch części, jednej na brodę i drugiej na resztę twarzy, a ponadto jest hydrożelowa. Ma dość dużą powierzchnię, trochę za dużą jak na moją twarz. Zwłaszcza problematyczny był nos, ale pouginałam ją tak, że w sumie wyszło okej. Maska dobrze trzyma się twarzy, nie zjeżdża i da się w niej chodzić. Jeśli chodzi o efekty na twarzy to przyjemnie chłodzi, nawilża i regeneruje skórę. Jest fajna.
18. Biotaniqe, płatki pod oczy - czy to płatki z eveline, efektimy czy biotaniqe sprawdzają mi się równie fajnie i nawet nie widzę między nimi większych różnic. Wszystkie bardzo fajnie nawilżają i redukują opuchliznę pod oczami. Płatki są zdecydowanie moją ulubioną częścią porannej pielęgnacji.
19. NaturalME, olejek do demakijażu, łagodzący, cera sucha i wrażliwa - Olejek do demakijażu naturalme zgodnie z oczekiwaniami ma oleistą konsystencję i praktycznie nie pachnie. Teoretycznie jest hydrofilowy, więc powinien szybko się wypłukiwać samą wodą, ale niestety żeby go wypłukać musi minąć trochę czasu i trochę ciepłej wody. To co mi się w nim spodobało to fakt jaki jest delikatny dla oczu. Moje oczy są mega wrażliwe i mało co ich nie podrażnia, a tu proszę. Do tego ten makijaż oczu jest bardzo dobrze zmyty. Byłabym zachwycona gdyby się łatwiej domywał. A tak jest po prostu okej.
20. Bielenda, ecosorbet, brzoskwiniowe serum do twarzy - Miałam już kilka produktów z serii eco sorbet i według mnie brzoskwinia pachnie najlepiej - jest to taki prawdziwy zapach owocu. Co do samego serum to jest bardzo lejące i szybko się wchłaniające. Ponadto nawilża i zostawia lepką skórę gotową do dalszej pielęgnacji.
21. Bielenda, eco sorbet, malinowy krem do twarzy - malinowa wersja eco sorbet też jest spoko, ale pachnie mambą, a nie "prawdziwym" owocem. Produkt ma kremową, dość treściwa konsystencję. Na skórze lekko się smuży, ale za to szybko wchłania zostawiając miękką i nawilżoną cerę. Zima moja skóra potrzebuje dużo więcej nawilżenia niż latem, więc na dzień był okej, a na noc wspomagałam go nawilżającym serum.
22. Próbki - termin większości próbek jakie zostały mi w zapasach kończy się w tym roku i to w pierwszej połowie, więc od razu zabrałam się za testowanie, żeby nic się nie przeterminowało. W tej edycji denka udało się zużyć cztery próbki.

Jestem bardzo usatysfakcjonowana wielkością denka i mam nadzieję, że kolejne edycje będą równie udane. 

Znacie coś z dzisiejszego zestawienia?

9 komentarzy:

  1. O jest i mój ulubiony post! Mega mnie ucieszył serio! :D
    Duże denko, ale mało znam. Tylko puder pod oczy - faktycznie fajny, ale jako że generalnie jestem w stanie się obyć bez tego typu pudru to nie mam wow. Żelu nadal nie użyłam, obawiam się, że sięgnę po niego bliżej jesieni, bo z tego co wąchałam w butelce zapach będzie wtedy fajny - teraz mam trochę wiosennych żeli i letnich do użycia (zapach bliski roku, więc mogę planować w jakim okresie jaki użyję :D). Szkoda, że Vis Plantis okazał się nie aż tak fajny, ale faktycznie jak na zimę to może być 'za lekki'. Miałam chyba też próbki bielenda, jak zużyję krem do twarzy obecny to biorę się za próbki - mój minimalizm nie pozwala mi na ich testowanie dopóki nie zużyję otwartego kremu haha
    Serum bielenda miałam inne i te nawilżające generalnie nie były do końca tym czego oczekuje. Ale teraz myślę, że fajnie sprawdziłyby się pod makijaż, jakoś nigdy o nich tak nie myślałam.
    Ten tusz polecany był kiedyś, w zasadzie chyba fioletowa wersja - kojarzy mi się z początkami blogowania :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O i wiem chyba czemu nie idą mi płatki - rano jakoś nigdy nie mam czasu ich używać, a wtedy to ma największy sens w sumie :D

      Usuń
    2. Paese na całej twarzy też nie robi na Tobie wrażenia czy tak nie testowałaś? Bo mi się bardzo podoba to jak wygładza. Zazdroszczę Ci że masz zapas żeli. Ostatnio szczególnie ciężko mi wybrać jakiś fajny, więc robienie zapasów z niefajnych nie ma sensu :D. Do vis plantis jeszcze wrócę, jeszcze dam szansę. Próbki to dla mnie odskocznia, jak już mi się znudzi krem który aktualnie używam :D. Fioletowej wersji tego tuszu nie miałam. A jeśli chodzi o płatkowanie rano to rzeczywiście musi nadejść odpowiedni poranek, żebym miała czas :D

      Usuń
    3. Wiesz co chyba testowałam i chyba całkiem ładnie wyglądał :) Wbrew pozorom ciężko kupić fajny żel - fajny w moim mniemaniu znaczy tani i ładnie pachnący :D Kiedyś ciekawiły mnie z natury, ale chyba podrożały z tego co pamiętam. Te nowe limitki isany o których rozmawiałyśmy też wydają się w moim guście, bo stacjonarna oferta raczej meeh dla mnie. Najprędzej kupiłabym balea - kuszą mnie teraz nowe letnie wersje limitowane :D Ja na pewno chcę wypróbować pozostałe szampony so flow głównie ze względu na zapachy! Mango mam teraz i jest obłęd, jeśli chodzi o zapach - coś dla Ciebie zdecydowanie, bo nawet mi się podoba, a ja mango to tak średnio :D Co do próbek masz rację, ostatecznie używam właśnie jak widzę, że moja cera i ja ma ochotę na coś innego :D

      Usuń
    4. Te z natury są fajne. Miałam kilka wersji i były bardzo spoko, a występują w dużych pojemnościach. Z limitek isany znalazłam i nawet już zdążyłam zużyć arbuza, ale nie miałam szału, a wręcz się zawiodłam, więc nawet zapomniałam Ci wspomnieć że mam. Widziałam limitki Balea i mnie też kuszą. Oj mango serio uwielbiam, więc rozejrzę się za tym szamponem 😁

      Usuń
  2. Kojarzę zapach Avon, ale nie do końca mi pasował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gusta i guściki. W perfumach to szczególnie wychodzi :D

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :). Staram się na wszystkie odpowiadać i odwiedzać blogi komentujących ;)
Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.